czwartek, 30 maja 2013

Trzeba się wreszcie wziąć za tego bloga. / Sakhe.

Hej. Nie wiem czy już Was przepraszałam za tamte nieobecności, chyba tak, jednak robię to znów - PRZEPRASZAM. Jestem ostatnio w różnych stanach psychicznych, a wątpię abyście chcieli wysłuchiwać moich marudzeń - sama ich nie znoszę.
Od około miesiąca rzadko tu bywamy, jeszcze rzadziej piszemy. Tyle się dzieje, a trudno poświęcić kilkanaście minut by to spisać. Wszystkiego raczej nie nadrobimy, ale możemy się postarać być bardziej systematyczne. Dobra, nie będę się już o tym rozpisywać, przejdę do rzeczy.

Ostatnio miałam okazję przygarnąć - niestety niekompletne - zbiory mojej ciotki dotyczące astrologii itp. Nie jestem pewna, ale sądzę, iż coś z tego może się przydać do bloga - w końcu tej tematyki także dotyczy.

Biorę się za czytanie, do napisania!

niedziela, 19 maja 2013

Nocowanie/Ahmose (teraz Samui)

Ehhh sorka że nie pisałam jestem bardzo leniwą i nieodpowiedzialną istotą. Tydzień temu były u mnie Jango i Robin. Nocowały sobie w mojej chałupie przez trzy dni. Najzabawniejsze były oczywiście noce, bo w ciągu dnia łaziłyśmy do sklepu, z psami lub oglądałyśmy filmy (pogoda była brzydka). Ale co wam będę o tym opowiadać? Omówię tylko noce:

Noc 1: Dziewczyny rzucały się po pontonie (czyt. dmuchany materac), właziły na mnie a ja nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. W nocy cały czas budziłam się i zabijałam Mendy Jerozolimskie czyli komary które tylko mnie nie dały spać. Jango spała przy balkonie na podłodze a Robin w dziurze między pontonem a moim łóżkiem.... XD

Noc 2: Tutaj już było bardziej rozmownie, po tym jak obejrzałyśmy "Mroczne cienie" to wybuchnęłam śmiechem.
Robin: Z czego się lejesz?
Ja: Bo Fioletowy cię zgwałcił!
R: Mnie?! Ciebie!
Ja: Nie... Ciebie, widziałam... Gwałcił cię jak spałaś..
R: To on mnie gwałcił a ty nic nie zrobiłaś?!
Ja: Nie chciało mi się wstać...
I tutaj Jango tak nagle z dupy krzyknęła cytat z mojego opowiadania:
Jango: A wróżka się nachlał i pewnie śpi w jakimś rowie!
I tutaj zaczęłyśmy się chóralnie śmiać XD
Potem zaczęłyśmy wymyślać nowe określenia rzeczy, potem je zapiszę.

Noc 3: Tutaj opowiadałam dziewczynom trochę o mandze "Beelzebub" I znów zabijałam Mendy Jerozolimskie a Robin urzędowała na moi łóżku.

Teraz krótkie objaśnienie kto to jest Fioletowy, a więc on jest moim wytworem wyobraźni, którego ciągle widzę i łazi za mną. Wczoraj na przykład leżałam sobie w łóżku i chciałam zasnąć a ten siedzi na krześle i mi marudzi że się nie uczę O_o To ja mu powiedziałam żeby się uciszył i spier***ał, a ten do mnie: "Zamknij się, bo cię zgwałcę" Dlaczego go nazywam Fioletowy? Ponieważ jak go pierwszy raz zobaczyłam to był ubrany na fioletowo. Teraz oczywiście ma białą koszulkę, czarną kurtkę i czarne spodnie, ale i tak już zawsze będzie Fioletowym :)

Teraz nowe określenia które wymyśliłyśmy:
załapałki- zapałki
Mefistofeles- Mc'Donald
Ta co ma władzę- kobieta/dziewczyna
wróżka- pijak
Mendy Jerozolimskie- komary

I jeszcze trochę tego było ale kto by spamiętał? Jak sobie przypomnę to na pewno napiszę :) Papatki ;*

wtorek, 7 maja 2013

Po przerwie... / Sakhe.

Hej! Przepraszam w imieniu całej załogi bloga za nieobecność tu.
Postaram się nadrobić posty w miarę szybko, aby znów nie było takich odstępów w dodawaniu notek. A jeszcze niedawno prawie codziennie coś niecoś się pisało, ewentualnie nadrabiało kilkoma postami dziennie... No nic, żyje się dalej!
Nie będę już przedłużać tego postu, miłych dni i możecie oczekiwać częstszego dodawania notek, co pewnie za niedługo czy długo nastąpi.

Pozdrawiam :).

piątek, 19 kwietnia 2013

Aura. / Sakhe i Sheva.

Hej. Na początek - aura to jaśniejący punkt energetyczny znajdujący się przed czakrą trzeciego oka (pomiędzy oczami). Jego barwa odzwierciedla doświadczenia życiowe i rozwinięcie duchowe danej istoty.

Znaczenie kolorystyki aury:
- ZŁOTY dowodzi najwyższego poznania. Zawiera on w sobie istotę wszystkich religii; na tym poziomie znikają różnice między poszczególnymi systemami transcendencji. Obecność żółtego koloru świadczy o wiedzy wyniesionej z przeszłych wcieleń spędzonych w mnisim habicie. Energie złote stanowią potencjał, którym możemy zasilać dowolne czakramy. Złoto na szczycie głowy jest rzadkością. Występuje wyłącznie u nielicznych, którzy przeszli pewną transformację duchową i posiedli klucz do świadomości uniwersalnej.
- BIAŁY jest kolorem duchowych związków z bliźnimi i świadczy o pracy na rzecz ludzkości. Człowiek, który posiadł biel, barwę, która również dowodzi przeszłych wcieleń klasztornych, odznacza się wielką wytrzymałością, pozwalającą przetrwać w sytuacjach dramatycznych obciążeń i krańcowej samotności. Osoba taka nigdy nie załamuje się, ani nigdy nie próbuje popełnić samobójstwa, co więcej, posiada wielki dar odzyskiwania sił. Ma naturalną łatwość trwania w bezruchu i w milczeniu.
- BRZOSKWINIOWY świadczy o kolejnych ośmiu lub dwunastu wcieleniach w służbie ducha. Osoba obdarzona tą barwą, w zależności od odcienia, poświęca życie opanowywaniu poszczególnych cnót, takich jak odwaga lub umiejętność wyłączonego zdania na temat siebie. Kolor brzoskwiniowy jest wyznacznikiem pozycji w hierarchii ducha, dowodem mistrzowskiego opanowania pewnych zdolności.
- PERŁOWY. Ludzie, którzy mają perłową aurę, mogą poprzez doświadczenie życiowych trudów kształcić innych w perłowym wymiarze.
- CIEMNY RÓŻ (PURPURA) jest kolorem jednoczącej miłości duchowej, która łączy i zbliża do siebie wszystko, co rozdzielone. Ludzie obdarzeni tą barwą pracują nad jednoczeniem ludzi i idei, stanowią więź łączącą nasz świat z pozostałymi rzeczywistościami.
- SREBRNY cechuje ludzi, którzy widzą rzeczywistość pod szerszym kątem niż inni i z powodu swojej świadomości często znajdują się w trudnych i niecodziennych okolicznościach. Srebrni ludzie zazwyczaj mają w sobie coś niezwykłego. Szanują prawo każdego do zachowania własnych przekonań. Funkcjonują ponad wszelkimi podziałami i zwykle mają specjalną misję do spełnienia na Ziemi.
- POPIELATY, mieszanina czerni i bieli, jest kolorem osądu. Przewaga czerni dowodzi pesymizmu, przewaga bieli - optymizmu. Równowaga obydwu barw wskazuje na zrównoważony osąd, niezbędny atrybut sędziego. Każdy z nas podczas wędrówki w czasie i przestrzeni musi nabyć zdolności bezstronnego wnikliwego osądzania.
- KREMOWY jest ważnym kolorem dociekania, życia spędzonego na gromadzeniu fragmentów wiedzy i informacji, jednak bez ambicji utworzenia z nich pewnych całości. Ludzie kremowi to profesjonaliści z różnych dziedzin, często pracownicy rozmaitych mediów, których życie upływa na nieustannym ruchu i wymianie informacji.

Barwy podstawowe widma:
- MAGNETA. Każdy z nas ma w sobie odrobinę tej barwy. Magneta dowodzi administracyjnych doświadczeń w przeszłych wcieleniach, a także praktyki w organizowaniu zespołów ludzkich.
- FIOLET. Silne promieniowanie fioletu świadczy o profesji artystycznej w dziedzinie literatury, plastyki, muzyki. Fiolet o różowym odcieniu jest barwą właściwą reżyserom i osobom kierującym zespołami artystycznymi.
- INDYGO (dotyczy Dzieci Indygo, więc głód informacji może zaspokoić zakładka "Co to Dzieci Indygo?") wskazuje na doświadczenia uzdrowicielskie w przeszłych wcieleniach. Jego występowanie w potrójnej koronie świadczy o tym, że również w obecnym życiu zajmujemy się jakąś formą terapii.
- TURKUS świadczy o łatwości wykładania.
- BŁĘKIT dowodzi zdolności pedagogicznych, niekoniecznie jednak związanych z wykładaniem. Błękit obdarzy nas łatwością obcowania z uczniami i poświęceniem niezbędnym, aby towarzyszyć innym istotom ludzkim w ich rozwoju.
- ZIELEŃ. Jego nadmiar w pozostałych ośrodkach świadczy o zbytniej uległości i hojności. Natomiast zieleń nad głową jest korzystną oznaką; wskazuje na kontakty ze światem przyrody w przeszłych wcieleniach. Dzięki umiejętnościom kontaktu z naturą mamy zdolność wyboru właściwego pożywienia.
- ŻÓŁTY świadczy o osiągnięciach naukowych bądź akademickich w przeszłości. Obecnie życie również poświęcone jest pracy i dociekaniem naukowym.
- POMARAŃCZOWY. Rzadko spotykamy jako aurę. Ponieważ jest kolorem aktywności fizycznej, może oznaczać przebycie, na drodze ewolucji duchowej, pewnych prób o charakterze cielesnym. Pomarańczowa barwa wiąże się także z żywotnością i wytwarzaniem, więc może zdobyć głowę rolnika.
- CZERWIEŃ jako kolor ewolucji duchowej wskazuje na osobę, która bada nasz mechanizm narodzin, bądź przyczynia się do rozumienia procesów rozwoju. Na nasz obecny światopogląd mają wpływ wszelkie próby inicjacyjne, jakie przechodziliśmy w przeszłości. Próby tego rodzaju odznacza się aurą BORDOWĄ. Inicjacje Indian były szalenie bolesne, miały bowiem im uzmysłowić przekroczenie pewnego progu świadomości. Jeśli nie potrafisz znieść widoku cierpień innych ludzi, to prawdopodobnie sam masz takie doświadczenia ze sobą. Ból może nasz przerażać także wtedy, gdy z jakiegoś powodu nasza inicjacja nie powiodła się.
- KRYSZTAŁ (dotyczy Dzieci Kryształowych, więc głód informacji może zaspokoić zakładka "Co to Dzieci Kryształowe?") jest barwą aury, bogatej w różne odcienie niebieskiego. Odznacza ludzi wrażliwych na naturę, oraz pokazuje wysokie rozwinięcie duchowe danej istoty ludzkiej. Posiadają ją ludzie z doświadczeniami w leczeniu.

Aura danego człowieka może się zmienić, poprzez życiowe doświadczenie. Z każdym wcieleniem, wzbogacamy swoją aurę, o nowe doświadczenia.

Widzenie aury:
Aury przeważnie się nie widzi, jednak niektórzy posiadają taki dar. Sama aura przypomina pulsujący sześcienny kryształ, pomiędzy oczami człowieka. Aurę widzą przeważnie małe dzieci. Można także nauczyć się widzieć aurę, korzystając i szkoląc się w odpowiednich treningach. 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Co ma hindus do karteczki? Czwartkową religię. / Sakhe.

Siema! Ostatnio rzadko i mało postów dodajemy, wiem. Jest o czym pisać, zdecydowanie, ale z czasem, możliwościami i psychiką często ciężko...

Przed wczoraj, zanim poszłyśmy do szkoły, Sheva i Rdzawy Prorok ponowiły obmacywanie pluszowej kaczki, którą dostałam na koniec podstawówki. Później zawzięcie zwalały jedna na drugą tekstami typu "to ty, nie ja!".

Obwieściłyśmy Satelowi, iż jest Przecinkiem, nawet wyjaśniłyśmy krótko dlaczego. Był przerażony.

Na czwartkowej religii siedziałam za owym Plewicielem Malin, więc korzystając z tej okazji trochę go powypytywałam.
Ja: Sateeel?
Plewiciel Malin: Cooo?
Ja: Pamiętasz coś z poprzednich wcieleń?
PM: Nie. Ja nie wierzę w reinkarnację.
Ja: Dlaczeeegooo?
PM: Bo nie jestem hindusem.
Ja: A ja nie jestem i wierzę.
PM: *chwila namysłu* a może jesteś?
Ja: *odwracam się w stronę Shevvula* Sheva! Sheeeeva! Sheeevaaaaaa!
Sheva: Cooooo?
Ja: Czy ja jestem hindusem?
Sheva: Co to jest hindus?!
Ja: Nie wiem. *olśnienie* Ej, Satel!
Satel: Cooo?
Ja: Kto to hindus?
Satel: Nie wiem...
Ja: Jak nie wiesz?!
Satel: Ludzie z Indii, czy jakoś tak, ale nie wiem.
Nauczycielka porozdawała jakieś karteczki na każdą ławkę. Później przesadziła Lamę Niebios do Satela. W końcu stwierdziła, że praca z tymi karteczkami jest bezsensowna, bo i tak "nic nie robimy", więc kazała Plewicielowi Malin je zebrać.
PM: *sięga po kartkę z ławki, przy której siedziałam*
Ja: *przytrzaskuję ręką ową karteczkę* Ale ja ci tej kartki nie dam...
PM: Daj tą kartkę!
Ja: Nie.
Nauczycielka: No daj mu tą kartkę!
Nastąpiła jeszcze chwila sprzeczania, po której z oburzoną miną oddałam kartkę. Kilka minut później Lama Niebos zaczął się na mnie wydzierać, abym oddała Satelowi tamtą kartkę. Chyba ma jakieś opóźnione postrzeganie otoczenia.

Ogólnie jeszcze trochę się działo, ale pamięć mi znowu szwankuje co do niektórych wydarzeń, wybaczcie ;c.
Pozdrawiam.

piątek, 5 kwietnia 2013

Kto manipuluje ludźmi? LUDZIE! / Sakhe.

Hej! Przepraszam za nieobecność na blogu. Na marginesie wspominam, że sprawa z czcionką została wyjaśniona - komputer, za pomocą którego Sheva czytała notki, wyświetlał czcionkę na naszych blogu pogrubioną i rzeczywiście utrudniającą czytanie.

Ten post piszę z zamiarem "otworzenia" oczu choćby jednej osobie. Wiem, to z pozoru może mieć mały (ba! żaden) związek z tym blogiem... ale czy właśnie otwieranie na prawdę nie jest powiązane z ŚIO? Jest! I to bardzo!

Dzisiaj dostałam link do blogu, którego postów tu nie zamieszczę, gdyż autor nie zgodził się na kopiowanie. Jednak link Wam przekazuję: http://michaeljackson-zyje.bloog.pl. O kim mowa? Jak można się domyślić z adresu - głównie o Michaelu Jacksonie. O czym mowa? Otóż, o jego "śmierci". Dlaczego napisałam to w cudzysłowie? Zajrzyjcie na w/w blog, a się dowiecie.

Od niedawna zaczęło być głośniej na twitterze o Illuminati. Wkurzyło mnie, że ludzie się tym JARAJĄ. Czym tu się jarać? Och, może tym, że nas wymordują? Przecież i tak wszyscy kiedyś umrzemy... I raczej mnie nie bawiły te tweety typu:
 "UWAGA!!!!! ŻELAZKO jest ILLUMINATI, bo prasuje NA TRÓJKĄTA !!! (A CO JEŚLI SPALI KOSZULE??? I BĘDZIE ONA W KSZTAŁCIE TRÓJKĄTA???)"
 "UWAGA!!! MÓJ PLUSZOWY MIŚ jest ILLUMINATI, bo patrzy na mnie z JEDNEGO OKA!!!!!!!!"
 "UWAGA!!!! MOJA SIOSTRA jest ILLUMINATI bo ma TRÓJKĄT ZAMIAST GŁOWY!!!!!"
 "UWAGA!!!!! NIEBO jest ILLUMINATI bo widziałem CHMURĘ W KSZTAŁCIE TRÓJKĄTA!!!!!!!!"
 "UWAGA!!!!!!! MOJE RĘCE SĄ ILLUMINATI!!!!! NIE MAM ARGUMENTU CZEMU ALE SĄ!!!! MÓWIĘ WAM!!!!"
Dobra, może przesadzam, a ludzie pisali to na żarty, ale gdy to czytałam serio byłam zirytowana.


Nastał czas na trochę wyjaśnień, jeśli nie wiecie o co chodzi z Illuminati:

" “Świat jest rządzony przez całkiem inne osoby, niż się to wydaje i tylko ci, którzy potrafią zajrzeć za kulisy wiedzą kto to jest”
ILLUMINATI.
OSTATNIO BARDZO CZĘSTO PORUSZANY TEMAT NA TWITTERZE I WIELU INNYCH STRONACH. NIE BĘDĘ PISAĆ TUTAJ CO WIEM TYLKO PODAM WAM KONKRETNE STRONY Z KTÓRYCH SIĘ CZEGOŚ DOWIECIE LUB BĘDĘ CYTOWAĆ. MOJA HISTORIA Z ILLUMINATI *NIE TYLKO PRZEMYSŁEM MUZYCZNYM JAK WIĘKSZOŚĆ UWAŻA* ZACZĘŁA SIĘ JAK BYŁAM BARDZO MAŁA. W MOJEJ RODZINIE DUŻO SIĘ O TYM MÓWIŁO. MAMA PISAŁA NA TEN TEMAT RÓŻNE PRACE WIĘC WIEM OŚĆ SPORO NA TEN TEMAT *NIE MÓWIE ŻE WSZYSTKO*. MOŻE 4 LATA TEMU MAMA OPOWIEDZIAŁA MI ŻE NIKT Z NAS NIE JEST BEZPIECZNY. MOI IDOLE SĄ W TO ZAMIESZANI A KILKU NAWET NIE ŻYJE. ALE DLACZEGO TO JUŻ DOWIECIE SIE SAMI PÓŹNIEJ.

"Illuminati (liczba mnoga od łacińskiego Illuminatus "oświecony") to nazwa nadana do kilku grup, zarówno rzeczywiste i fikcyjne. Historycznie nazwa odnosi się do bawarskiego Illuminati, Enlightenment -era społeczeństwa tajne założony w dniu 1 maja 1776 sprzeciwić przesądów, uprzedzeń, religijne wpływy na życie publiczne, nadużywanie władzy państwowej, a także do wspierania kobiet w edukacji i równości płci. Illuminati zostały zakazane wraz z innymi tajnymi stowarzyszeniami przez przywódców bawarskiego rządu z zachęcanie do Kościoła katolickiego, i trwale rozpadł się w 1785 roku. W ciągu kilku następnych latach grupa oczerniany przez konserwatywnych i religijnych krytyków, którzy twierdzili, że się przegrupować i byli odpowiedzialni za Rewolucji Francuskiej."

"Kluczową postacią w teorii spiskowej ruchu, Myron Fagan , poświęcił ostatnie lata na znalezienie dowodów, że wiele wydarzeń historycznych z Waterloo , Rewolucji Francuskiej , prezydent zabójstwo Johna F. Kennedy'ego i domniemanego spisku komunistycznego przyspieszyć New World Order przez infiltracji Hollywood przemysł filmowy, były zaaranżowane przez Iluminatów. "


TO SĄ FRAGMENTY Z WIKIPEDII *MUSIAŁAM PRZETŁUMACZYĆ BO JEST TYLKO PO ANGIELSKU* MOIM ZDANIEM NAJCIEKAWSZE ZNAJDUJĄCE SIĘ TAM.

NA POCZĄTEK RADZĘ OBEJRZEĆ WAM ZACZYNAJĄC OD PIERWSZEGO ODCINKA SERIĘ "ILLUMINATI - PRZEMYSŁ MUZYCZNY"

PÓŹNIEJ PRZECZYTAJCIE ARTYKUŁY:

NIKT NIE JEST W 100% ŻE KAŻDE ŹRÓDŁO JEST PRAWDZIWE. 

TUTAJ MACIE SYMBOLE Z KTÓRYMI SPOTKALIŚCIE SIĘ NIE RAZ W TELEDYSKACH SWOICH IDOLI.

W TYM CHUJOSTWIE SIEDZI PIERDYLIARD OSÓB. 
ODKĄD O TYM SIĘ DOWIEDZIAŁAM MAM TAK JAKBY "LĘK" PRZED WSZYSTKIM.
WIELE OSÓB TAK ZWANYCH "MARIONETEK" ZGINĘŁO Z RĄK ILUMINATÓW.

(...) PODAŁAM BARDZO MAŁO INFORMACJI ALE NIE WIEM SZCZERZE CO TUTAJ PISAĆ. JEST BARDZO WIELE STRON. WYSTARCZY WPISAĆ W GOOGLE "ILLUMINATI". POCZYTAJCIE RÓWNIEŻ O KARTACH ILUMINATÓW."

Pozdrawiam. Niedługo nadrobię notki o snach.

wtorek, 26 marca 2013

Melanż i rysunki/ Ahmose

Dzisiaj krótko, w piątek odbyła się imprezka u Jango z powodu jej urodzin (które były następnego dnia XD), muzyka była na full, było otwarte okno i tańczyliśmy (jakieś dzieci na zewnątrz razem z nami :D). Potem jakoś odruchowo pocałowałam figurkę słonia (w trąbę), no i od razu kazano mi całować resztę słoni, a Jango ma ich bardzo dużo. Potem gdy już zacni goście wyszli, ja, Robin i Jango zostałyśmy same bo u niej nocowałyśmy. Było epicko, a najbardziej od godziny 00.00 do ok. 3.00. Leżałyśmy we trzy w łóżku. Robin ciumkała, śmiała się i ogólnie leżała na wylocie (wszczynała zamęt), Jango opatuliła się w kołderkę (i jeszcze zabierała mi kocysia (czyt. koc)) i przytuliła się do mojej ręki, ponieważ uznała że jest wygodna. Najbardziej mnie rozwalał śmiech solenizantki (Yohohohohoho!) i jak zwykle słowo budyń. Bo budyń to budyń i koniec kropka.

A teraz propozycja! Kto idzie ze mną i z Robin zbierać budyń na polach ryżowych? Jango nie idzie bo nie lubi budyniu...

Dobra następna rzecz o której chciałam napisać to o rysunkach, rozmawiałam z Shevd i potwierdziła że to dobry pomysł by je wstawić. A więc wystawiam, podziwiane prze ze mnie, zajebiście i pięknie wykonane prace mojej wielkiej przyjaciółki JANGO:






Wstawiłam najlepsze, jest ich więcej. Jak będziecie chcieli albo Jango jakieś nowe narysuje to też wstawię.
Buziaczki :**

poniedziałek, 25 marca 2013

10 tajemniczych tekstów nie do rozszyfrowania. / Sakhe.

"W epoce nowoczesności (bądź, jak wolą niektórzy, postnowoczesności) nie powinno być problemu z rozszyfrowaniem nawet najbardziej skomplikowanych kodów. Służą do tego zarówno ogólnodostępne aplikacje komputerowe, jak i wielkie i skomplikowane programy prowadzone w laboratoriach badawczych. W niektórych sytuacjach na nic się one jednak zdadzą, ponieważ człowiek dysponuje zbyt małą wiedzą, by odczytać tekst napisany kilka tysięcy lat temu.

Nowoczesne technologie w niczym nie pomogą nawet w przypadku dużo późniejszych tekstów. Jak na przykład trzy niepozorne strony pochodzące z XIX wieku, z których jedna ma ponoć wskazywać dokładną lokalizację wartego kilkadziesiąt milionów skarbu. Nie można stwierdzić, czy skarb w ogóle istnieje, ponieważ przez ponad sto lat nikomu nie udało się rozwikłać zagadki. I nie wiadomo, czy mimo postępu technologicznego, kiedyś to nastąpi.


Istnieją także teksty współczesne, które wciąż pozostają zagadką dla policji czy FBI. Czasami są one udostępniane w internecie, by mogła na nie spojrzeć większa grupa osób. Niestety, pozornie prosty tekst jest nie do odczytania.

Przedstawiamy 10 tajemniczych tekstów, które jeszcze nie zostały rozszyfrowane. Może zrobi to ktoś z nas?


10. Kodeks z Rohońca

Nazwa tej tajemniczej książki pochodzi od Rohońca, miasteczka na Węgrzech, gdzie tekst przebywał do 1838 roku. Nieznany jest jego autor, nie wiadomo też, jaką funkcję miał spełniać utwór. Książka składa się z 448 stron, na których umieszczono aż 792 znaki. Początkowo myślano, że tekst jest napisany po starowęgiersku, ale okazało się, że to fałszywy trop. Kolejne teorie sugerują, że może być to jakiś sztuczny język oparty na logografach. Przypuszcza się też, że tekst był pisany od prawej do lewej.

Ciekawą stroną książki są ilustracje, których jest aż 87. Oprócz scen biblijnych (na przykład ukrzyżowania Chrystusa), pojawiają się na nich różne symbole, jak słońce, swastyka, półksiężyce, ale też wiele innych niezidentyfikowanych znaków. Wielu bTo wszystko czyni kodeks jedną z największych zagadek ludzkości.
(fot. wikimedia commons)



9. Kryptos

Nie jesteśmy w stanie odczytać wielu starożytnych zapisów. Nikt jednak nie pomyślałby, że w czasach nowych technologii wciąż może istnieć ten problem, zwłaszcza, jeśli chodzi o szyfr stworzony zaledwie 23 lata temu przez amerykańskiego rzeźbiarza, Jima Sanborna.

Jego rzeźba o nazwie Kryptos, wykonana z miedzi, granitu, kwarcu i drewna, stanęła w listopadzie 1990 roku w Langley, w stanie Virginia. Wyrytych jest na niej około 2 tysiące znaków tworzących 4 odrębne teksty, z których każdy zapisany jest innym kodem. Sanborn przy konstruowaniu kodu współpracował z Edem Scheidtem, emerytowanym pracownikiem CIA. Do dzisiaj udało się rozszyfrować 3 części rzeźby. Dodatkowo, konstrukcja zawiera zagadkę, którą będzie można sformułować dopiero po odgadnięciu wszystkich czterech kodów.
(fot. wikimedia commons)



8. Pismo protoelamickie

Językiem elamickim od III tysiąclecia p.n.e. posługiwał się lud Elamitów żyjący na terenie dzisiejszego Iranu. Najstarsze zabytki w tym języku spisane są w piśmie protoelamickim. Jest to najstarszy system pisma, jakiego kiedykolwiek używano na tym terenie. Co najciekawsze, wciąż stanowi on zagadkę dla dzisiejszych badaczy.

Jak dotąd udało się rozszyfrować teksty napisane w tym języku tylko w 20 procentach. Pismo to jest bowiem bardzo złożone. Na 1600 tabliczkach, jakie przetrwały do naszych czasów, wyryto symbole, które mogą reprezentować jakieś pojęcie, jak i znaki wyrażające jedną sylabę. Co ciekawe, ten system pisma nie cieszył się dużym zainteresowaniem także wśród żyjących wówczas ludzi, ponieważ był w użyciu tylko przez 200 lat. Ludzie praktycznie go nie znali, przez co zapisy na tabliczkach były dla nich kompletnie niezrozumiałe.
(fot. wikimedia commons)



7. Szyfr Zodiaka

Zodiak to pseudonim seryjnego mordercy, który w końcu lat 60. terroryzował Stany Zjednoczone. Zabił co najmniej 5 osób, a 2 ciężko ranił, choć sam przyznał, że zamordował 37 osób. Zodiak prowadził swoistą grę z policją. Do redakcji gazet w San Francisco docierały listy, w których morderca chwalił się popełnionymi zbrodniami i szczegółowo je opisywał. Oprócz tego, listy zawierały też zaszyfrowaną wiadomość. Gazety miały obowiązek wydrukować ją w kolejnym numerze, w przeciwnym razie Zodiak groził, że zabije kolejne osoby.

Kod, jakim posługiwał się Zodiak, udało się rozszyfrować Donaldowi i Bettye Harden. Odczytali oni między innymi wywód mordercy o tym, że zabijanie sprawia mu przyjemność. Parze nie udało się jednak rozszyfrować wszystkich zakodowanych informacji. Pozostał kryptogram przesłany 8 listopada 1969 roku, składający się z 340 znaków. Do dzisiaj nikt nie jest w stanie go odczytać.
(fot. wikimedia commons)



6. Manuskrypt Voynicha

To najbardziej tajemniczy tekst, jaki kiedykolwiek powstał. Praktycznie nic o nim wiadomo, nieznany jest jego autor, przypuszcza się jedynie, że powstał w średniowieczu. 136 dwustronnie zapisanych kart, zostało zapełnionych niezrozumiałymi ilustracjami, a także pismem. Język, w jakim tekst został zapisany, nigdy nie został rozszyfrowany.

Mimo że manuskrypt badało wielu ludzi reprezentujących różne profesje, nikomu nie udało się go odczytać. Sądząc po ilustracjach, manuskrypt może być podręcznikiem aptekarstwa, ale także mieć powiązania z alchemią czy astrologią. Język, którym zapisano karty, nie jest podobny do żadnego języka europejskiego, a większość znaków nie przypomina alfabetu łacińskiego. Tylko cztery linijki są odrobinę podobne do łacińskich liter, ale w żadnym języku tekst nie ma sensu. Być może manuskrypt jest po prostu bardzo udaną mistyfikacją - tego na razie nie wiadomo.
(fot. wikimedia commons)



5. Szyfr Dorabella

Szyfr Dorabella to zaszyfrowany list napisany przez angielskiego kompozytora, Edwarda Elgara, do Dorry Penny, jego o 17 lat młodszej przyjaciółki. Oboje poznali się dzięki żonie Elgara, która była przyjaciółką macochy Dorry. List z zaszyfrowaną wiadomością został wysłany 14 lipca 1987 roku. Dziewczyna nigdy go nie odczytała i nie zrobił tego - jak dotąd - nikt inny.

Szyfr stanowią 24 symbole ułożone w trzech liniach. Każdy symbol składa się z jednego, dwóch lub trzech półokręgów zorientowanych w 8 różnych kierunkach. Nie udało się dociec, co chciał tym przekazać Elgar. Wiadomo jedynie, że kompozytor interesował się kryptologią i na pewno jego kod jest bardzo skomplikowany.

Pojawiło się wiele domysłów - że szyfr ukrywa zakodowaną melodię bądź jest anagramem. Żadne rozwiązanie jak dotąd nie jest uznane za przekonujące.
(fot. wikimedia commons)



4. Dysk z Fajstos

Gliniany dysk pochodzący z około 1600 roku p.n.e. do dziś budzi żywe zainteresowanie badaczy. Odnaleziono go w 1908 roku w Fajstos na Krecie. Odciśnięto na nim 241 ułożonych spiralnie symboli. Wciąż nie wiadomo jednak, co oznaczają.

Dość popularną tezą, choć nie jedyną, jest to, że część tekstu została zapisana w piśmie linearnym A, używanym na terenie starożytnej Krety. Pismo jest o tyle ciekawe, że choć zidentyfikowano dźwięki, które są przedstawiane przez dane symbole, to wciąż nie udało się stwierdzić, co wyrażają. Za mało jest bowiem źródeł dostępnych w tym języku i badacze nie są w stanie odczytać znaczenia symboli. Również dlatego dysk z Fajstos pozostaje jak na razie obiektem domysłów naukowców z całego świata.
(fot. wikimedia commons)



3. Notatki Ricky'ego McCormicka

To jedna z zagadek, nad którą do dziś głowi się FBI. 30 czerwca 1999 roku w polu kukurydzy niedaleko West Alton w stanie Missouri znaleziono ciało mężczyzny. Okazał się nim być 41-letni Ricky McCormick. Przyczyn jego śmierci nigdy nie udało się wyjaśnić. Jednak najciekawsze w tej sprawie okazały się dwie strony notatek znalezione w kieszeni jego spodni. Było na nich zapisane ponad 30 linijek tekstu, składającego się z liter, liczb i innych symboli. Tekst napisano prawdopodobnie na 3 dni przed śmiercią mężczyzny, lecz nie wiadomo, kto jest jego autorem. Być może sam McCormick, ponieważ jego rodzina przyznała, że w dzieciństwie pisał on zaszyfrowane wiadomości.

Po 12 latach od morderstwa, dokładnie 29 marca 2011 roku, FBI umieściło na swojej stronie skany dwóch stron notatek znalezionych przy McCormicku i poprosiło o pomoc internautów. Sami agenci jak dotąd nie dali rady rozwiązać zagadki i chcieli uzyskać nowe spojrzenie na sprawę, które być może pozwoliłoby im dowiedzieć się, jak zginął mężczyzna. Odzew był tak wielki, że FBI musiało utworzyć specjalną stronę, gdzie wszyscy mogli zamieszczać swoje teorie na temat szyfru. Jak dotąd jednak, nikt nie podał przekonującej teorii.
(fot. wikimedia commons)



2. Lniana księga

Lniana księga, nazywana też Księgą z Zagrzebia, to tekst, który wciąż czeka na odczytanie. Został napisany w języku etruskim, który wymarł w I wieku n.e., wyparty przez łacinę. Do dzisiaj niektóre wyrazy z tego języka zachowały się w łacinie, skąd następnie przeniknęły do języków romańskich, choć nie jest to do końca potwierdzone.

Lniana księga została spisana w języku etruskim około 250 roku p.n.e. i praktycznie cudem dotarła do naszych czasów. W I wieku sprzedano ją do Egiptu, gdzie, z uwagi na użyty materiał, służyła do... owijania mumii. Dopiero w XIX wieku, po tym, jak mumia owinięta w księgę trafiła do muzeum w Zagrzebiu, odkryto, że materiał jest pokryty tekstem i to na dodatek w języku etruskim. Do naszych czasów zachowała się część księgi, około 1200 wyrazów, co i tak jest najdłuższym zachowanym tekstem w tym języku. Z uwagi na niekompletność księgi i niedostateczną znajomość języka etruskiego, niewiele udało się odczytać. Wiadomo jednak, że treść księgi dotyczy kalendarza rytualnego.
(fot. wikimedia commons)



1. Szyfr Beale'a

Rozwiązania szyfru Beale'a warto podjąć się nie tylko dla własnej satysfakcji. Ten, kto tego dokona, może liczyć na odkrycie położenia skarbu wartego 63 miliony dolarów. Skarb miał należeć do Thomasa Jeffersona Beale'a, który ukrył go gdzieś w stanie Virginia w USA. Pudełko zawierające zaszyfrowane informacje dotyczące skarbu oddał zaprzyjaźnionemu Robertowi Morrisowi na przechowanie.

Mężczyzna obiecał nie otwierać go przez 10 lat, ale jeśli Beale przez ten czas się po nie nie zgłosi, mógł to zrobić. Gdy nikt nie przyjechał, Morris otworzył pudełko i próbował rozszyfrować trzy zawarte w nim wiadomości. Na próżno. W końcu pod koniec życia oddał je przyjacielowi Jamesowi B Wardowi, który spędził dwadzieścia lat na rozszyfrowywaniu dokumentów. Przy pomocy tekstu Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych udało mu się odczytać tylko jeden z dokumentów. Pozostałe dwa opublikował w 1885 roku w broszurze "The Beale Papers" [dokumenty Beale'a].

Jak dotąd nikt ich nie rozwikłał. Klucza do szyfru szukano w wielu tekstach, takich jak Biblia czy Konstytucja Stanów Zjednoczonych. Niestety na marne. A szkoda, bo w jednym z dokumentów mają znajdować się wskazówki dotyczące położenia skarbu. Nie brakuje także badaczy, którzy twierdzą, że cała ta historia to zwykła mistyfikacja, a ani James Ward, ani Thomas Beale w ogóle nie istnieli.
(fot. fbi.gov)"












niedziela, 24 marca 2013

Postanowienia, zbawcza trójka, Dzień Wiosny, Biały Ninja na ławce pod wieszakami z kurtkami, wzruszający żywot dwojga kawałków węgla, Bieber motylem? / Sakhe.

Małe podsumowanie tygodnia i kilka postanowień:

W poniedziałek Chuck Norris powiedziała mi "Ty to lubisz rysować, (moje imię). Podziwiam cię." i myślałam, że doznałam największej radości jaka kiedykolwiek mnie dopadła *___*. Chyba jedyna nauczycielka, która nie czepia się gdy rysuję na lekcji...

We wtorek napadł mnie pomysł, aby zacząć tresować wrony.

Zamiast postów z "listą rzeczy, które niekoniecznie mam wykonać, ale i tak to zrobię", po prostu dodam na bloga zakładkę pt. "lista postanowień" i tam będę pisać postanowienia oraz zaznaczać lub usuwać z listy to, co zostało spełnione, aby się nie pogubić.

Myślałam nad zmianą czcionki postów, czego domagała się Sheva... Doszłam do wniosku, że gdybym zmieniła czcionkę to najprawdopodobniej na biały lub szary (inne kolory robiły by niepotrzebny harmider), za czym idzie efekt "zlania" się tekstów, dlatego jestem negatywnie nastawiona do zmian związanych z czcionką. Natomiast szara czcionka postów, a fioletowa gadżetów też niespecjalnie mi odpowiada. Pytałam kilka osób czy czcionka na śio przeszkadza im w czytaniu postów, razi w oczy itp. - odpowiadali przecząco, tylko Sheva miała zastrzeżenia. Na prawdę nie jestem przekonana do takowych zmian.

Postanowiłam dodać zdjęcia moich kapsli na tegoż bloga, przy niektórych dodając historię, z którą są związane.

Ten tydzień jest szczególny, albowiem ani razu się nie spóźniłyśmy... No, prawie... Dlaczegóż? A więc, gdy Sheva oraz Ciemny Prorok nie przybyły po mnie, przypatatajała Rdzawy Prorok i nie miał nas kto zaganiać do szkoły. Wchodząc do gimbazy spostrzegłyśmy, iż jest prawie pusto, a do klasy od matmy wchodziło jeszcze z dwóch uczniów i Groza. Zostawiła otwarte drzwi, czekając aż wejdziemy. To się raczej nie zalicza do spóźnienia xD...

Nauczycielka od religii chciała dać mi jedynkę za to bezmyślne podpisanie sprawdzianu, gdyż uznała to za kpienie z niej. Podeszłam do jej biurka...
Pani: Co to ma być?!
Ja: Nie byłam sprawna umysłowo!
Pani: To co, naćpana byłaś?
Klasa: *śmiech*
Ja: Nie! Ja nie ćpam!
Pani: To dlaczego się tak podpisałaś?
Ja: No mówiłam... Po prostu nie byłam sprawna umysłowo.
Pani: I co? Mam dzwonić do rodziców?
Ja: *głosem pogodzenia się z losem* No jak pani chce...
Pani: *po chwili dyskusji* Dam ci tą trójkę...
Ja: Dziękuję!
Pani: Ale zanotuję ten wybryk!
Ja: Dobrze...
Pani: *zapisuje mi w dzienniczku 3 z dopiskiem "test podpisała Biały Ninja z Wioski Smerfów"*
Ja: Dziękuję!

Podczas Dnia Wiosny na apelu nasza klasa siedziała bliżej ławki, przy której siedziały trzy nauczycielki. Gdy jedna z pań pragnęła zasiąść na miejscu przy owej ławce, a nie było dużo miejsca do przesunięcia - weszłam pod tę ławkę.
Prorok (o którym zaraz będzie mowa): Rządzisz, dziewczyno!
Ja: Czemu? *nierozumiejąca mina*
Prorok: Bo to było zajebiste!
Ja: Przecież ja tylko weszłam pod stół!
Prorok: I to było zajebiste!
Ja: Dlaczego?!
Prorok: Bo ty to zrobiłaś!
Ja: *automatyczne walnięcie z trzaskiem w swoje czoło*
Sheva: *nieogarnięty śmiech*
Zaczęłam im mówić, iż nie nadaję się na autorytet, ale utrzymywały przy swoim -.-'.

Piątkowy wf spędziłam z Rdzawym i Ciemnym Prorokiem siedząc w szatni (ćwiczące osoby robiły przewroty, więc nie chciałam pogarszać stanu moich żeber), rozmawiając oraz tweetując. Położyłam się na ławkach, nad którymi znajdowały się wieszaki z kurtkami. Co ktoś przechodził, to po minimum kilkunastu minutach spostrzegli, że tam jestem, więc co chwilę dało się słyszeć:
Ktoś: (moje imię), ty tu jesteś?!
Ja: Nie ma mnie.
Ktoś: Nie zauważyłam cię nawet!
Ja: Bo jestem Białym Ninją!
Ktoś: Chyba raczej czarnym! *śmiech*
Ja: Milczcie, daltoniści! Toż jest biały! *pokazuje na czarne ubranie*
Kilka osób prawie na mnie usiadło... Siedzą kilka milimetrów ode mnie i po około piętnastu minutach orientują się, iż leżę na ławkach. Zazwyczaj zauważali mnie dopiero gdy odezwałam się głośniej. Najbardziej rozwaliła mnie Truskawa, która spostrzegła Białego Ninję pod koniec drugiej lekcji wf...

W ten sam dzień poszłam się przejść z jednym z Proroków. Huśtałyśmy się na huśtawkach w pobliżu domostwa Hebrajskiego Czopa. Owa Prorok zaczęła miotać w śnieg chipsami, za co ją skarciłam, po czym zrobiłam zdjęcia dowodów. Miotacz Czipsów poradziła mi, abym udała się z tym do Ojca Mateusza. Stwierdziłam, że podejdę w poniedziałek do Satela i wydrę się "Ojcu Mateuszu!", przy czym pokażę mu zdjęcia dowodów:




Toż hańba, aby tak traktować pożywienie! A rzecz znajdująca się pod huśtawką nie jest naszą sprawką, gdyż tak już było gdy tam przyszłyśmy (żeby nie było).
Później wytupałam w śniegu serce i zaczęłam po nim skakać oraz wytupywać ślady wyglądające jak zaszyte rany.
Idąc z huśtawek spostrzegłyśmy kolejny dowód - plastikową butelkę po oranżadzie, ale nie wiadomo czy oranżada to to, co rzeczywiście się w niej znajdowało. Miotacz Chipsów wyciągnęła dowód ze śniegu, rzucając po chwili na chodnik. Zajęłam się robieniem zdjęć przedmiotowi:



Zaczęłyśmy gadać do owej butelki, posuwając ją kopami przed nas, by zmusić ją do zeznać, jednakże milczała. Pewnie dobrze ją trenowali... xD. Pozostawiłyśmy dowód i poszłyśmy dalej. Przekierowałam wzrok z podłoża do pionu, za czym szło ujrzenie przede mną uśmiechającego się kolesia. Popatrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem, co wywołało większy zaciesz i poszliśmy każdy w swoją stronę.
Ja: Faaaaaajny ^ ^.
Miotacz Czipsów: Ale kto?
Ja: No ten koleś co przed chwilą przechodził...
Miotacz Czipsów: Gdzie?!
Ja: *śmiech* Ciekawe czy uśmiechał się do mnie czy do butelki...
Szłyśmy przez kilka minut, aż dostrzegłyśmy na chodniku małą górkę węglu. Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo. Miotacz Czipsów zapragnęła nimi rysować, natomiast ja - przetransportować. Po chwili już kopałyśmy dwa kawałki węgla po ulicy. Węgielki przetrwały wiele. Mój rozdwoił się przy transporcie przez jezdnię, pozostawiając swą drugą połówkę na polu samochodów. Ludzie parszywie na nas patrzeli, mówiąc do siebie jak to dziwacznie i głupio wyglądamy. Nagle mojego węgielka wziął do paszczy pies! I to nie mały pies! Jego pan rzekł mu "Wypluj! Fe, fe!". Stworzenie go posłuchało. Miotacz Czipsów pogłaskała Pożeracza Węgielków (później mi wyjaśniła, że to pies jej wuja), a on ponownie próbował zjeść niewinnego węgla. Wuja Miotacza Czipsów próbował w/w metodą znów go wyratować, jednak tym razem sprawiało to większy problem. Rzekł do mnie, abym wzięła kulkę ze śniegu. Nim to uczyniłam, Pożeracz Węgielków wypuścił z więzów szczęki węgielek, dopadając się do mojej ręki, przy czym ją obślinił. Wraz ze swym panem, pies poszedł w inną stronę, a Miotacz Czipsów, dwa węgielki i ja - także w inną. Potupałyśmy do spożywczaka. Niechętnie pozostawiłam na chwilę węgielek przed sklepem. Kupiłyśmy dwa tymbarki, po czym wyszłyśmy szybko, w obawie o nasze węgle. Przystanęłyśmy, aby otworzyć butelki.
Miotacz Czipsów: *czyta napis z kapsla*
Ja: Co pisze?
Miotacz Czipsów: "Powiedz co czujesz".
Ja: Słuchaj tymbarka!
Miotacz Czipsów: Taa, a co na twoim pisze?
Ja: *otwieram butelkę* "Tymbark prawdę ci powie"... No widzisz!
Miotacz Czipsów: Hahahahah!
Szłyśmy kopiąc węgielki, mając tymbarki w ręku, rozmawiając na jakże życiowe tematy, więc trochę pofilozofowałam. Nagle auto prawie potraciło węgielka w/w Miotacza.
Ja: Szczęściarz! Ej, nazwijmy je jakoś!
Miotacz Czipsów: Ale jak?
Ja: Niech twój będzie Farciarzem!
Miotacz Chipsów: Hahah! A twój?
Ja: Hmm, mój będzie... Pólo!
Miotacz Czipsów: WTF?! Dlaczego?!
Ja: Albowiem teraz jest połową, a "pół" byłoby zbyt dosłowne. Niech ludzie myślą!
Z chwilą gdy schowałam węgielki do kieszeni, aby odpoczęły - zaczęłam być wredniejsza. Idąc do bloku żyłam samymi myślami, szłam tam gdzie chciały nogi i nie panowałam nad sobą. Potrafiłam jedynie układać wszystko w umyśle, ale cieleśnie "coś" mną prowadziło, jakbym miała upaść czy się zgubić, a "to" mnie podtrzymywało i kierowało na bezpieczne drogi.

Po lewej Farciarz, a po prawej Pólo:

Tegoż pamiętnego dnia powstało stwierdzenie pt. "Brak węgielka przy nodze sprawia, iż Biały Ninja jest wredniejsza".

AKTUALIZUJĘ: Zapomniałam wspomnieć o moich ostatnich wizjach. Otóż widziałam Bieber'a zamieniającego się w motyla i nie mam pojęcia co o tym myśleć, jest wiele możliwości... Zaś dzisiejsza wizja przedstawiała wielkie oko, którego źrenicę zakrywały podwiewane przez wiatr włosy dziewczyny w długiej sukni za kostki. 

Pozdrawiam ;).

Snu część trzecia. / Sakhe.

Wraz z niemieckimruskiem wdrapałyśmy się i weszłyśmy przez okno domu (poza snem to budynek z LZS, biblioteką, remizą strażacką oraz salą, gdzie czasami są imprezy) jednej z jej klasowych znajomych. Byłyśmy w pokoju dziewczyny, która obchodziła wtedy swoje urodziny. W pomieszczeniu nie było nikogo, prócz mnie i niemieckiegoruska. Zaczęła pakować do worka "trochę" rzeczy... "A ty nic nie bierzesz?" - powiedziała do mnie. Bez chwili namysłu po spojrzeniu na malutką plastikową łyżkę, wzięłam ją i wyszłyśmy drzwiami z pokoju. Schodami wchodziło na górę kilka jakże słitaśnych kreatur ze szkoły, do której chodzę. Minęłyśmy ich. Gdy zeszłyśmy po górnych schodach, znalazłyśmy się na drewnianym krążku, który najwyraźniej lewitował, jednak sprawiał pozory najzwyklejszej podłogi. Nie zauważyłam jak niemieckirusek zeszła na dół. Patrzałam przez chwilę oczami tego gimbusa z podstawówki. Była na dole. Wychodząc ogromnymi metalowymi drzwiami, spostrzegła pomieszczenie skute lodem ze śniegiem. Po prawej stronie siedziały Jeźdźcy Apokalipsy, będące chichoczącymi strażnikami przejścia, zaś po lewej stało kilka osób z naszej gimbazy. Nim zrobiła krok - znikła... Z powrotem patrzałam ze swojego punktu widzenia. Nadal stałam na "lewitującym krążku", nie wiedząc jak dostać się na dół, gdyż schody były ułożone w sposób utrudniający zejście po nich. Nie wiem jak opisać owe schody (lewitowały jak w/w krążek). Udało mi się rękoma chwycić za pierwszy od góry. Zacisnęłam zęby. Puściłam ręce, za czym szło spadnięcie z wysokości piętnastu metrów. Czułam upadek. Po mojej lewej stała solenizantka, mówiąca coś do mnie, związanego z workiem, który przed chwilą niosła niemieckirusek. Zignorowałam ją i pomimo bólu - kierowałam się do drzwi, za którymi zniknęła gimbus z podstawówki. Otworzyłam je bez jakichkolwiek problemów. Gdy weszłam do mroźnego korytarza, usłyszałam okrzyki radości Jeźdźców Apokalipsy oraz pomruki na mnie ze strony kreatur stojących po lewej. Przeszłam po skutym lodem podłożu. Wyszłam z budynku. Podjechała autem moja mama z jedną kuzynką. Pojechałyśmy w stronę podstawówki. Widoczny był lekki dym. Czułam podejrzany zapach... Będąc obok pola za spożywczakiem, na którym jeździły ogromne wyścigówki z niektórymi częściami od samolotów. To były statki kosmiczne. Wytwarzały oślepiające wręcz promienie.
Ja: Co oni robią?
Mama: Szukają czegoś z drugiej wojny światowej.
Zanim przyjechałyśmy pole było jeszcze bardziej poharatane. Punkt widzenia zmienił się na taki, jakbym była samą duszą obserwującą zdarzenia. Zbliżając się bardziej do spożywczaka ujrzałam Tkacza drącego się na osobnika z naszej klasy w sprawie barierek przy drodze. Jakby go nazwać... Calv? Nie wiem czemu to akurat mi wpadło do głowy, ale nie chce mi się wymyślać innego określenia, więc przystanę na tym. Wracając do ich dyskusji, Tkaczu był oburzony, przeklinał (co jest właściwie normą) i krzyczał na Calv'a, że powiedział coś źle o barierkach, co najwyraźniej doprowadziło do walnięcia w nie owymi statkami kosmicznymi. Calv się jąkał (co też jest normą), kłamiąc, iż twierdził tak jak Tkaczu od samego początku.

KONIEC SNU.

środa, 20 marca 2013

Snu część druga. / Sakhe.

... Komar!
Pomarańczowe prostokąty - drzwi.
1 - pokój, w którym (gdy się wejdzie, po lewej stronie przed kątem) znajdowała się palma w doniczce, na przeciwko drzwi było biurko, przy owym biurku siedziała pani psycholog (która poza snem chciała mnie wysłać do psychiatry), a za nią widniało wielkie okno.
2 - pokój, w którym kobieta (na jawie pracująca w szkolnym sklepiku) otworzyła salon stylizacji paznokci o.O...
3 - schody (na marginesie: górny korytarz to ten, gdzie na planie znajduje się strzałka skierowana ku górze).
Czerwone kółko - Komar.
Zielone kółko - ja.
Prostokąt w kolorze fuksji - miejsce minięcia się z Komarem.

Kontynuując opowiadanie snu: Idąc korytarzem wyczułam znajomą energię. Mój wzrok przeniknął przez ściany i ujrzałam Komara, który szedł najwyraźniej w moją stronę. Niemal natychmiastowo otarłam prawym łokciem łzy (lewy łokieć wraz z ręką podtrzymywał podręcznik). Miał w rękach sześć piłek. Mijając mnie obrócił się w moją stronę i stał w miejscu. Szłam dalej. Skręciłam w prawo. Zobaczyłam Tkacza trzymającego trzy piłki, schodzącego ze schodów. Poszłam w lewo. "Teleportowano" mnie natychmiastowo na boisko do nożnej, znajdujące się w miejscowości, w której niegdyś mieszkałam.

Zdążyłam napisać jedynie tyle, ale zawsze coś. Reszta tegoż snu zostanie opublikowana niedługo.
Pozdrawiam ;P.

wtorek, 19 marca 2013

OGŁOSZENIE! / Sakhe.

Od jutra mogę zasiadać przed kompa wyłącznie na dwie godziny dziennie, więc większość notek najpierw spiszę gdzieś indziej, a gdy będę już przy kompie - po prostu przepiszę do postu i dodam. Drugą część snu opublikuję niedługo, gdyż obecnie nie starczy mi czasu, aby ją spisać. Wszelkie zaległości postaram się nadrobić.
Pozdrawiam ;).

niedziela, 17 marca 2013

Snu część pierwsza. / Sakhe.

Witam ponownie ;). Tej nocy wreszcie zasnęłam, więc mogę Wam opowiedzieć o dzisiejszym śnie, skoro w końcu nadszedł. Śniło mi się, że Osobnik Dyrektorski (która poza snem uczy chemii) uczyła nas o czakrach, aurach itp. w klasie od techniki, w której (na jawie) obecnie jest stół do ping-ponga. Siedziałam sama w pierwszej ławce środkowego rzędu, na krześle po lewej, jeśli by patrzeć oczami siedzących uczniów. Kazano nam przeczytać jedną stronę w podręczniku. Wszyscy wzięli się za czytanie. Gdy spojrzałam na napisy w falistej czerwonej ramce (umieszczonej między dołem a środkiem strony) - literki zaczęły się rozmazywać. Z nadzieją dalej patrzyłam na tekst. Wysilałam umysł, jednak na marne... Widziałam wszystko oprócz tegoż tekstu. Bezradnie spojrzałam na wszystkie istoty (łącznie ze mną) z punktu widzenia, jakbym była przyklejona do sufitu, po chwili z powrotem ze swojego. Spuszczone głowy uczniów budziły we mnie poczucie braku istnienia samej siebie. Nie chciałam nic mówić. Kontynuowałam próby większego wysilenia umysłu, abym była w stanie przeczytać tekst - znów bez pozytywnych skutków, napis jeszcze bardziej się rozmazywał... Po szesnastu minutach odezwałam się do nauczycielki: "Nie widzę". Odłożyła książkę, którą czytała, wstała z wygodnego krzesła, podeszła do mnie i obojętnie wyprowadziła mnie z klasy. Szkoła miała inny układ korytarzu niż poza snem. Osobnik Dyrektorski szła bardzo szybko przede mną, mówiąc, abym udała się do jej gabinetu. Szłam tak zakłopotana, że aż jakby nigdy nic (co jest także typowym zachowaniem w moim realnym życiu).
Aby Wam lepiej wytłumaczyć - rozplanowałam kawałek korytarza:
Granatowa strzałka skierowana ku dołowi - tam dalej znajdowała się sala, z której wyszłam z Osobnikiem Dyrektorskim.
Granatowa strzałka skierowana ku górze - tam dalej znajdował się gabinet, do którego zmierzałyśmy.
Jasne niebieskie strzałki - kierunek, w którym szłam.
Ciemne niebieskie strzałki - kierunek, w którym szedł...

Wyłączam już komputer, więc dokończę prawdopodobnie jutro. Jak myślicie, co będzie dalej? Możecie snuć podejrzenia, a prawdziwej wersji snu dowiecie się - jak przed chwilą napisałam - prawdopodobnie jutro.
Pzdr.

Dusza za banana? / Sakhe.

Hej, właśnie dostałam od kumpeli link, który robi miazgę z mózgu xD. Przedstawiam Wam moich nowych idoli:



Podejrzana liczba wyświetleń o.O

sobota, 16 marca 2013

Sprzeczanie się z Kiwi, mam osiem lat!, wizje o: raku i rybie, skorpiono-ważko-kłodzie, lew myszą? / Sakhe.

Witam, witam ;). Nadrabiając trochę z wczoraj:

- podczas polskiego:
Kiwi: *blablabla*... (moje imię)!
Ja: Co?
Kiwi: PROSZĘ...
Ja: Dziękuję!
Kiwi: PROSZĘ, a nie CO!
Ja: Ależ nie ma za CO!
Kiwi: Chcesz przyjść do odpowiedzi?
Ja: Nie chcę, ale mogę.
Kiwi: Więc przyjdziesz do odpowiedzi? TUTAJ. *pokazuje na podłogę*
Ja: Mogę.
Kiwi: A umiesz?
Ja: Ależ CO?
Kiwi: Z trzech ostatnich lekcji?
Ja: Nie umiem.
Kiwi: Nadal chcesz przyjść do odpowiedzi?
Ja: Nie chcę, ale MOGĘ.
Kiwi: *z kpiną i przewagą* No to przyjdź tu.
Ja: Okej. *wstaję, przeciskam się między krzesłem Shevy a ławką za nami, idę przed pierwszą ławkę, staję obok Kiwi*
Kiwi: No i co?
Ja: No co?
Kiwi: Odpowiadasz z trzech ostatnich lekcji (skoro ostatnich, to czy to już koniec?)?
Ja: Mogę.
Kiwi: Czyli umiesz?
Ja: Nie.
Kiwi: Ech, idź już do ławki.
Ja: *idę jak... lama ze zdobyczą w postaci kisielu po przecenie z Biedronki!*

- po chwili, nadal lekcja polskiego:
Sheva i Ja: *coś gadamy, nagle wspominając o urodzinach*
Truskawa: Masz urodziny? Najlepszego!
Ja: PIEPRZ SIĘ!
Truskawa: *oburzona mina*
Sheva: *śmiech*

- w domu gdy przyszła niemieckirusek:
rn (skrót od tyłu, gdyż tak zostało utwierdzone): Ile masz lat?
Ja: Eeee.. A co?
rn: Nie pamiętam... Wiem, że coś parzystego...
Ja: To jebnij osiem świeczek xD.
rn: Już masz osiem lat?
Ja: No, jak ten czas szybko patataja...


- gdy mama wróciła z pracy:
Mama: Czekaj, złożę ci za chwilę życzenia... *mija około 15-20 minut* Życzę ci... żebyś się bardziej przykładała do nauki, żebyś miała lepsze oceny, żebyś się nie sprzeczała z nauczycielami, żebyś przestała rysować po marginesach, żebyś mniej siedziała na internecie!
Ja: Dziękuję, żeby zapeszyć... *przytulamy się*


W nocy same z siebie "przesunęły" mi się żebra, nie mam pojęcia dlaczego ._. Najbardziej sensowne wytłumaczenie jakie przyszło mi do głowy to teoria, iż chciały się przelecieć (najbardziej sensowne, bo jedyne).

Zaniepokoiła mnie jedna z niedawnych wizji - rak pożerający rybę. Dlaczego niepokojące? Jestem z pod znaku ryb (o czym było wspomniane w poście związanych ze znakami zodiaków), a Menda Gimbusowa to zodiakalny rak...

Jak już wspomniałam jedną wizję, dopiszę jeszcze o dwóch.
Widziałam skorpiona. Szedł dumnymi krokami. Zmienił się w ważkę. Leciał trzepocząc chaotycznie skrzydłami. Udawał, że jest opanowany. Zmienił się w kłodę. Do połowy zanurzony w wodzie płynął, nie umiejąc wybrać kierunku. Słońce odbijało swe promienie o tafle strumienia. Czyż to los Satela?
Kolejna wizja przedstawiała lwa, zmieniającego się w mysz. Pomyślałam, iż może chodzić o Hitlera lub Komara. Być może staną się jakimiś cichymi myszkami? Sheva twierdzi, że mowa o Satelu, bo "grzywa mu powiewa jak u lwa".

Diabelska furtka/ Ahmose

W tym poście chce wam opisać moje nawrócenie i jakże diabelską furtkę.
W środę dna 13.03.2013 miałam ostatni dzień rekolekcji, na spotkaniu o 19.00 jakimś cudem nawrócono mnie na chrześcijaństwo, bo przedtem jakoś nie byłam do tego przekonana. Postanowiłam iść następnego dnia na spotkanie Oazy i oczywiście musiałam zabrać Jango. A więc jest następny dzień godzina 19.00, ja i Jango stoimy przed kościołem i czekamy na spotkanie, ogólnie było cześć osób licząc dziewczynę która to prowadziła. Było super i w ogóle śmiesznie, ale przejdźmy do sedna sprawy. Po spotkaniu ja i Jango zorientowałyśmy się że nie mamy jak wyjść ponieważ brama i furtka były zamknięte. Jango przyssała się do furtki próbując ją otworzyć. Zobaczyłyśmy Pietrasiaka, za siatką (wracał do domu), to ja krzyczę do niego:
Ja: Pietrasiak! Pomocy! Zamknięto nas w kościele!!!
Pietrasiak: Hahahaha! Idźcie na około! Hahahahaha!
Jango: O nie! Nie będę pedałowała taki kawał drogi! Idę przez furtkę!
Zaczęła wdrapywać się na tą furtkę.
Ja: O nie! Jango! Ty idiotko! Idiemy na około!
Ale ona już zeskakiwałam na drugą stronę.
Pietrasiak: Dawaj Ahmose teraz ty.
Niechętnie wdrapałam się na furtkę, będąc w połowie drogi na drugą stronę pręty wbiły mi się w nogę (mam teraz siniaki na nodze), przybrałam jakąś wygodną pozycję, ale nie mogłam przełożyć drugiej nogi. Ja się męczyłam a Jango i Pietrasiak śmiali się ze mnie. Jakoś w końcu znalazłam się na drugiej stronie i patrze, na diabelską furtkę, a ona się otworzyła. Zaczęliśmy się śmiać. Wracając do domów wygłupialiśmy się strasznie, zabrano mi czapkę, Jango wywaliła mnie na ziemie chwytem karate (a ona nie trenuje sztuk walki) a potem wywaliłam się już trzeci raz na tej samej ulicy w tym samym miejscu, Jango śmiejąc się ze mnie wpadła w zaspę, a Pietrasiak spieprzył z moją czapką. I idąc za nim pisałam na wszystkich samochodach ADMIRAŁ, ponieważ podjęłam decyzję że jestem admirałem marynarki który pomaga piratom, a piratami są Jango i Robin XD. Uzależniłam się od One Piece nie dziwcie się :*
A właśnie jeśli ktoś ogląda  One Piece, to niech wie że moimi ulubionymi bohaterami są: Portgas D. Ace, Sanji, Roronoa Zoro, Monkey D. Luffy i Trafalgar Law. Żegnam was istotki :**

2 dziwne sny/ Ahmose

A więc tak, niedawno, jakoś hmmm... dwa dni temu miałam taki otosz sen:
Byłam u babci w domu, wszystko było normalnie, ale jakoś inaczej bowiem czułam się obserwowana (nie przez dziadków), moja babcia siedziała sb w swoim pokoju oglądając tv a dziadek gdzieś wyszedł. W pewnej chwili pokazała mi się jakaś kobieta, powiedziała że nazywa się Aneta, że jest duchem, a ja jestem medium i że ogólnie jest tu więcej duchów. Zapytałam się o te inne duchy to ona powiedziała że tylko jeden dobrowolnie mi się ujawni. Aneta poszła do dużego pokoju (a ja za nią), patrze a na jednym z foteli siedzi facet, miał może jakieś 25 lat i był mega przystojny. Aneta usiadła sb na drugim fotelu i mówi że ten facet ma na imię Tomek. Wtedy Tomek się odezwał, powiedział że też jest duchem i że jest tu jeszcze jeden duch którego muszę zobaczyć, ale by to zrobić to muszę wypełnić zadanie. To się zgodziłam. Duchy kazały mi iść do babci pokoju i przepisywać jakieś hiszpańskie słówka, za cholerę nie mogłam się skupić więc zajęło mi to sporo czasu. W końcu skończyłam przepisywanie i poszłam do pokoju gdzie były duchy, wtedy pokazał mi się duch mojego zmarłego psa, strasznie się ucieszyłam, bo on był jak mój starszy brat. Jednak zachowywał się inaczej, skakał, biegał wszędzie, niby się cieszył ale był nie do uspokojenia (wytłumaczę dlaczego to było dziwne dla mnie, ponieważ Taurus bo tak miał na imię, był zdyscyplinowanym, posłusznym psem, który jak się mu powiedziało stój to za nic się nie ruszył). Zapytałam się Tomka dla czego pies się tak zachowuje a on tylko powiedział:
-Taurus nie żyje, ma teraz spokój, nie zapomniał o tobie, nadal cię kocha lecz nie musi się już nikogo słuchać. Ma pełną swobodę.
Ucieszyłam się z tego że mój psi braciszek jest szczęśliwy. Aneta powiedziała że jeśli chce zobaczyć tego duch to muszę usiąść na fotelu i oglądać tv. Usiadłam i patrzyłam się w ekran, lecz strasznie zaczęły mnie boleć oczy bo kanały zmieniały się w strasznie szybkim tempie. Nagle usłyszałam że na balkonie się ktoś rozwala, jakby przewracał wszystkie doniczki, Tomek powiedział że to ten duch i że mam się patrzeć na telewizor. W końcu duch miał wyjść z balkonu, już miałam go zobaczyć..... Ale Yoko wskoczyła na łóżko, a ja się obudziłam :/

Drugi sen miałam następnego dnia i był krótszy, nawet nie pamiętam szczegółów. Na pewno byłam z Rzymianami (pierwszy raz śniłam o Rzymianach, zawsze to byli Egipcjanie XD), mieli do mnie jakieś wąty bo nie umieli czegoś naprawić O_o. Dyskutowałam z nimi, ale ci powiedzieli, że brakuje im jakiś śrubek i że mam je znaleźć bo jak nie to sama mam to naprawić (nawet nie pamiętam co miałam naprawiać XD). To ja zaczęłam się wydzierać, że im się coś pojebało, że w tych czasach nie było żadnych śrubek. To oni na to: Skoro nie ma tu śrubek to dlaczego o nich wiesz? A ja wtedy taki face palm i się obudziłam XD.
I to koniec, wiem, dziwne sny, ale cóż nic na to nie poradzę buziaczki ;**

piątek, 15 marca 2013

Biały Ninja bez pały! / Sakhe.

Hej. Wczoraj Świetlny Mędrzec ujrzała marginesy w zeszycie od matmy i stwierdziła, że to ja przesadzam, oraz iż Groza ma rację. No i dostałam na urodziny od tegoż zdrajcy zeszyt do matmy -.-'...

Dziś dzień wyjawiono nam oceny z religii, dyrektorka (katechetki nie było) czytała je, aż nagle natrafiła na coś odchodzącego od spisu uczniów...
Pani: Biały Ninja... Dostateczny!
Klasa: *śmiech*
Pani: Gdzie jest Biały Ninja?!
Ja: Nie ma mnie! *kładę się plecami na krześle*
Klasa: *znowu śmiech*
Pani: Taaa, ta Wioska Smerfów, w której uczy się Biały Ninja... SIĘ UCZY! 
I tak oto Osobnik Dyrektorski kreatywnie pochwaliła naszą klasę xD.

Podczas polskiego Kiwi zapragnęła, aby ktoś pomógł jej w czymś związanym z szafą, na co ze skojarzeniami zaczęłam się wydzierać, iż toż kwadrat będzie! Siedziałam ponawiając akcję "tup tup", za co w pewnym momencie dostałam przez łeb. Nie wiedząc czy przywaliła mi Truskawa, czy też Sheva - walnęłam obie po kolei. One zaczęły mi oddawać, co ja także robiłam, więc trochę to potrwało, a Kiwi jakby nigdy nic grzebała coś w szafie...

Jeszcze dużo się działo, lecz na chwilę obecną kończę post (zaległości się jeszcze nadrobi), gdyż po prostu jestem przemęczona (nie wiem czym o.O), a o wiele lepiej pisze mi się tego typu posty gdy nie dopisuje tenże przymulony humor.

czwartek, 14 marca 2013

Aktualizacja wojny o to, co kocham ♥ / Sakhe.

Ahoj, gwiezdni marynarze! Właśnie skończyłam czytać posta Shevy. Hmm, mnie zastanawiało dlaczegóż pisała do mnie sms-a czemu mnie nie ma, skoro jej nie było xD. Czemu mnie "nie było"? Otóż wstałam z łóżka za piętnaście ósma i zdążyłabym, bo wyrobiłam się na ponad za pięć ósmą, ale stałam przez jakiś czas zastanawiając się czy zdążę zjeść śniadanie, po czym powlekłam się do kuchni, zjadłam kawałek chleba i wyruszyłam na lekcje.

Dzisiaj dzień był dość interesujący. 
Ze śpiewania hymnu szkoły dostałam 4+, co należało raczej do niskich ocen jakby patrzeć na oceny pozostałych uczniów, ale i tak byłam uradowana, że mam chociaż te 4+ ;).

Na fizyce Lama Niebios dał mi dwa kapsle, a trzeciego zwinęła Truskawa (o dziwo nie chciało mi się toczyć wojny o tego kapsla, jak z Gejuh'em).

Podczas matmy i większości lekcji tupałam o podłogę i śpiewałam "tup tup tup tup tup tup" w rytm różnych piosenek wchodzących mi akurat na myśl, albowiem pierw było mi zimno, a później robiłam to ze znudzenia oraz świadomości, iż pełno ludzi to wnerwia (z wyjątkiem Rdzawego Proroka, ona chichotała ;D).
Otrzymaliśmy oceny z kartkówki. Miałam nadzieję na 3 lub 4, ale gdy dała mi kartkę do ręki - zobaczyłam 1 ;(, na co wydarłam się: "Co za chamstwo w państwie!".
Groza postanowiła sprawdzić zadania domowe. Będąc obok ławki, przy której siedziałam, zaczęła ze mną dyskusję:
Groza: Czy to jest nowy zeszyt?
Ja: Nie.
Groza: Nie ma zadania!
Ja: Jak nie ma? Tu sobie jest *wskazałam długopisem odrobione POPRAWNIE zadanie domowe*.
Groza: Nie wymieniłaś zeszytu, więc ci tego nie zaliczam! Dostajesz jedynkę. *idzie do ławki za mną i Truskawą*
Ja: To nie. *olśnienie, odwracam się błyskawicznie, co zatrzymuje dech Truskawie* Za co pałę?!
Groza: Za brak zeszytu.
Ja: Przecież to jest zeszyt! *wskazuję z ironią obiema rękoma na mój zeszyt, a Komar zaczął się śmiać w najlepsze z mego nieszczęścia -.-*
Groza: *podchodzi do ławki, przy której siedzę* Ponownie wzywam twoich rodziców (już kiedyś ich wzywała, ale nie przyszli).
Ja: Obu?
Groza: Nie koniecznie, może jeden. Mają się stawić jak najszybciej. Najlepiej jutro.
Pisząc ostatnie zdania dopadło mnie wrażenie, jakbym miała dwóch ojców ;o. Mówiła jeszcze, że dużo razy gadała o tym zeszycie z wychowawczynią. Hmm, więc mówiła o zeszycie, którego "nie ma"? Ciekawe jak na wiadomość o wezwaniu zareaguje Świetlny Mędrzec, gdyż wątpię, aby szef pozwolił jej się zwolnić z pracy. A ojciec? W sumie może by Grozie coś nagadał, ale do tego też mam wątpliwości. Szczerze jest mi obojętne czy którykolwiek z rodziców do niej pójdzie, czy nie.

Na przerwie siedziałyśmy w kilka osób na schodach. Truskawa z Gejuh'em postanowiły gdzieś iść. Flamastet przysiadła się bliżej mnie, a Rdzawy oraz Ciemny Prorok stały przed nami.
Flamastet: Co ona ci na matmie mówiła? Że rodziców wzywa?
Ja: No, i że nie mam zeszytu, choć go mam i nie mam zadania domowego, choć je mam.
Flamastet: I za to ci jedynkę dała?!
Ja: Właśnie tak... 
Flamastet: A co ty jej takiego zrobiłaś?
Ja: Rysuję sobie po marginesach -.-'...
Flamastet: Uczepiła się ciebie.
Ja: Pewnie się nie miała czego czepiać, to pluje o cokolwiek.
Flamastet: No, dokładnie.

W czasie geografii Waćpan, Który Oddycha szczuł mnie kapslami, za co zjechałam go od chamów, skwaszeńców, obłud narodu itp. W ogóle odnoszę wrażenie, iż ostatnio kilka osób z klasy jak ma kapsle specjalnie macha mi nimi przed oczami. Czy oni chcą, aby ich pogryzła jak Gejuh'a, która do dziś ma ślady od mych zębów (wyciskała sobie dzisiaj na muzyce z tych śladów krew)?
Podczas tej lekcji śpiewałam różne piosenki, aż zabrałam się za spisywanie swojej na końcowych kartkach zeszytu. Gdy Mędrzec Teksasu zwróciła mi uwagę, bym odłożyła długopis, odrzekłam "Chwila..." i dopisałam jeszcze jedno "tup". Czcigodna nauczycielka zamarudziła na moje zachowanie, po czym powiedziała "Masz szczęście, że się chociaż uśmiechnęłaś!". Dobrze, że jak nie mamy lekcji z Chuck'iem Norris'em, to chociaż taki Mędrzec Teksasu jest xD.

Religia przeminęła nadawaniem o nowym papieżu. Nauczycielka przyniosła gazetę, z jednej strony było o papieżu (trzymała to w swoją stronę przez chwilę), a z drugiej wzmianka o Justynie Kowalczyk.
Komar: Da mi pani przeczytać tą gazetę?
Katechetka: Nie, bo ty chcesz przeczytać o Justynie.


Przed chwilą odbyłam rozmowę ze Świetlnym Mędrcem. Stwierdziła, żebym wzięła numer do tej nauczycielki, bo nie może wyrwać się z pracy. 

Tak na marginesie: jutro mam urodziny i akurat wtedy dowiemy się o ocenach za sprawdzian z religii. Co to będzie, co to będzie...

wtorek, 12 marca 2013

Ochrzczenie mnie mianem "EJ TEGO", radowanie Chuck'a Norris'a, kolejne słowa do naszego słownika, postanowienie zaczerpnięcia wiedzy. / Sakhe.

Witajcie, istoty! Uświadamiam Was, iż żyję w pewnym stopniu amnezji, a wspomnienia wracają do mnie zwykle po jakimś czasie, więc mogą się znaleźć luki w niektórych wydarzeniach. Postaram się nadrabiać owe zaległości gdy powrócą do mego umysłu.

Dziś podczas większości lekcji Osobnik, Którego Nie Mam Zamiaru Nazywać, swym głosem 69-letniego pedofila, śmiał przemawiać do mnie "Eeej, tyyyy!", później do Truskawy "Spytaj EJ TEGO *blablabla*". Z pozoru może się to wydawać normalne, ale gdy ktoś nieustannie szepcze z taką wyższością w głosie, chcącą za wszelką cenę doprowadzić mnie do szczytu poirytowania - lekka przesada. Przeważnie to ignorowałam, co tą niezharmonizowaną istotę wnerwiało i zaczął mnie dźgać długopisem. W czasie trwania matematyki miałam go tak serdecznie dość, że wydarłam z siebie "ZAMKNIJ SIĘ!", na co około pół klasy odwróciło się w moją stronę z niedowierzaniem wyrytym na twarzach.

Na angielskim nauczycielka spytała kto chce iść zanieść dziennik do chłopców (mamy oddzielnie języki obce). Po klasie rozeszły się nagłe krzyki fascynacji, a że nie przepadam za takowymi piskami - chcąc przerwać stękanie, rzekłam do pani:
 - Chuck'u Norris'ie chwalebny! Pozwól mi zanieść tenże dziennik!
Owa Norris zaczęła się śmiać w swym majestacie. Automatycznie podała mi Chytry Notes, na co ja spytałam, do której sali zanieść, a gdy mi odpowiedziała - wyszłam z klasy, pokazując reszcie język. Przemieściłam się o piętro wyżej. Wchodząc do pomieszczenia szkolnego, jak na kulturalną istotę przystało, powiedziałam "dzień dobry", choć wcale nie taki dobry, ale mniejsza z tym. Wychodząc z tamtej klasy znów pokazałam istotom język (nie wiem po co, tak jakoś odruchowo), następnie wróciłam do Norris'kiego Pomieszczenia. Powracając na kilka słów do biologii - gdy dano nam zrzucone skóry węży do pooglądania oraz dotykania, prorocy (tak nazwałyśmy dwie dziewczyny z naszej klasy, które prorokami w rzeczywistości oczywiście nie są, no chyba, że o czymś nie wiem... heh) wzięły części pozostałości po linieniu, jedna niewielki kawałek, a druga "troszkę" więcej. Czemu piszę to wszczepiając w lekcję angielskiego? Cóż, w pewien sposób jest to powiązane, gdyż na owym angielskim druga z wspomnianych przed ilomaś słowami proroków, położyła na ławkę, przy której siedziałam, skórę nie wiadomego mi węża (na co otrzymała przywileje podczas przerwy). Wiedziałam, że któregoś dnia wreszcie przydają się te papierki po cukierkach, które trzymałam zawzięcie w piórniku od września, albowiem były osoby mające wtedy urodziny i przynoszące cukierki. Później z upływem czasu papierków przybrało na ilości, dziś przydając się do owinięcia w nie ową skórę.

Gdy pisałam poprzednią część tegoż postu, czułam jakby poczucie winy za to, że zatrzymałam te pozostałości po linieniu, co mnie trochę przygnębiło.

Dziś dnia określiłyśmy z Shevą mą rodzicielkę Świetlnym Mędrcem, a jej mamę Mędrcem Jeruzalem.

Staram się pisać co najmniej jedną notkę na dzień (ewentualnie dwa dni), ale z góry Was powiadamiam, iż Świetlny Mędrzec pragnie, bym przeczytała "Krzyżaków", odrabiała wszystkie lekcje itp. i ostatnio postanowiłam się zmobilizować, wykuć chemię (do której podręcznik do jutrzejszego ranka pożyczyłam od Truskawy), po czym zapamiętać choćby jeden dział na kilka lat żywotu, więc za chwilę wyłączam komputer i idę zapoznać się z obliczem podręcznika. Wspominam o tym, gdyż jutro po przyjściu ze szkoły biorę się za czytanie "Krzyżaków", aby mieć to już z głowy, więc zapewne albo nie dodam jutro żadnego postu, albo dodam późno, jednak obstawiam pierwsze.

Pewnie zauważyliście zmiany w wyglądzie bloga. Widok dynamiczny często stwarzał problemy przy próbach wyświetlenia niektórych gadżetów, do tego nie dało się przy nim dodać nagłówka, dlatego szablon został zmieniony.

Jak na moje oko czcionka nie razi, ale wiadomo - każdy patrzy inaczej. Jeśli owa czcionka sprawia Wam zbyt wielkie problemy w czytaniu tekstu lub po prostu parzy w oczy - napiszcie! Pozmienia się kolor i będzie po kłopocie, a dla oczu lekka ulga.

Pzdr.

poniedziałek, 11 marca 2013

Gwiezdne dzieci. / Sakhe.

Hej! W tym poście jest o reszcie Dzieci Nowego (i nie tylko) Tysiąclecia (Sheva jakiś czas temu o niektórych wspominała, ale sądzę, że trochę informacji więcej Wam nie zaszkodzi), przecież blog nie jest wyłącznie o Indygo i Kryształowych ;).

Ogólniej:

"● Gwiezdne dzieci - odkrywcy i wynalazcy


Gwiezdne dzieci są duszami, które przychodzą do nas z odległej przyszłości i z odległych systemów słonecznych, by pobudzić rozwój na Ziemi. W naszym świecie inkarnują się z reguły pierwszy raz, dlatego niemal wszystko je interesuje. Czasami nie czują się tutaj jak w domu. Wszystko wydaje im się zbyt gęste, ciężkie, staromodne, zesztywniałe. Mają wysokowibrujące pole energetyczne, przypominające czyste, krystalicznie lśniące światło. Są wyjątkowo pojętne i lotne.

Jak dotąd nikomu nie udało się przetransformować ich energii do poziomu ziemskich częstotliwości. Gwiezdne dzieci próbują zaszczepić tutaj to, co przyniosły z odległych światów. Na płaszczyźnie duchowej uchodzą za stare mądre dusze i wspaniałych nauczycieli. Dlatego także na Ziemi oczekują, aby je zauważyć, traktować godnie, z powagą. Wtedy stają się bardzo przyjazne i ciepłe.

Bardzo często malują obce światy i opowiadają historie, które dorośli uznają za wybujałą wyobraźnię i fantazję. Uwielbiają wyzwania z zakresu nauki i nie rozumieją, co to znaczy stres czy trema, ponieważ należą do zupełnie innego pola. Bardzo szybko się nudzą. Dla rodziców dzieci te są prawdziwym wyzwaniem.



● Dzieci tęczowe i dzieci-kwiaty – opiekunowie prastarej wiedzy


Tęcza jest bardzo stara, a jednocześnie zawsze nowa. Kiedy po burzy pojawi się na niebie, wprawia ludzi w dobry nastrój. I takie właśnie są te dzieci. Łączą ze sobą światy, niosą prastarą wiedzę Ziemi, przynoszą nadzieję i radość, że Ziemia wciąż się odnawia.

Dzieci tęczowe i dzieci-kwiaty niosą w sobie całe spektrum barw i są mocno związane z Ziemią. Rozmawiają z kamieniami, skałami, roślinami i zwierzętami. Często widzą duchy Natury, anioły i świetliste istoty. Najchętniej bawią się na powietrzu, odrzucają wszelkie plastikowe zabawki, które błyszczą lub wysyłają migające sygnały. Lubią tańczyć w plenerze, budować coś z materiału, który znajdą w okolicy.

W szkole na świadectwie dzieci tęczowych i dzieci-kwiatów nierzadko widnieje adnotacja: wciąż zamyślone, „nieobecne”, mało aktywne na lekcji. Mimo to są one artystycznie utalentowane i kreatywne, mają wysoki potencjał twórczy i chętnie dają mu wyraz.

Dzieci, które jednoczą w sobie siłę tęczy, potrzebują zrozumienia, przebywania w Naturze i możliwości wyrażania. Są powiązane ze źródłem w swoim wnętrzu. Rodzice powinni wzmacniać ich kontakt z aniołami i siłami Natury, uwzględniając to w dniu powszednim. Codzienne rytuały jak odmawianie pacierza czy pozdrowienia anielskiego, zapalenie świecy albo dmuchanie w łapacza snów jest dla dzieci tęczowych bardzo ważne.




● Dzieci-delfiny – uzdrowiciele uczuć


Nazywane są również dziećmi światła i uczuć. Dzieci-delfiny rodzą się na Ziemi od niedawna. Można je rozpoznać po wysuniętym do przodu, wypukłym czole, jak również po tryskającej z nich radości. Zwykłe bycie tutaj sprawia im wielką przyjemność.
Ich pole energetyczne mieni się we wszystkich odcieniach niebieskiego, turkusu, krystalicznej bieli. Na poziomie duchowym są powiązane z serafinami (stwórczymi aniołami).

Dzieci te bardzo wcześnie komunikują się z biologiczną matką, którą same sobie wybiorą. W czasie ciąży można je wyczuwać wszędzie wokół. Nie sposób przeoczyć harmonijnych, klarownych impulsów, które wysyłają przyszłej matce. Noszenie ich w łonie sprawia nieopisaną radość kobiecie. Ciężarna matka czuje ogromną potrzebę pływania i kąpieli. Ciągnie ją nad wodę lub na wieś.
Dusze tych dzieci przyciągają ludzi, mimo iż fizycznie nie ma ich jeszcze na świecie. Wokół wytwarza się zawsze przyjazna, lekka atmosfera, robi się jasno.

Dzieci-delfiny wnoszą wiele światła i miłości do rodziny. Ich żeńska i męska strona jest bardzo wyważona. Mogą płynąć z nurtem, dać się całkowicie pochłonąć zabawie, jak również potrafią być niezwykle wojownicze i uparcie forsować to, co aktualnie mają w głowie.
Dzieci-delfiny uwielbiają dźwięki, harmonijne tony, muzykę, ruch, taniec. Śpią mało, są wyjątkowo czujne, szybkie, obecne w teraźniejszości. Zadają niecodzienne pytania i byłoby dobrze, by je ośmielić i wydobyć odpowiedzi z ich wnętrza."


ŹRÓDŁO: http://www.maya.net.pl/opinie.php?LANG=pl&sub=listy&id=384.


"Po czym poznasz dziecko gwiazd z dalekich galaktyk?


- 65% to kobiety, 35% to mężczyźni,
- posiadają inne oczy, tzw. kocie oczy, zmienne jak kameleon,  b.często zielono-niebiesko-szare, ciężko ich określić,
- ludzie o wielkich sercach - charyzmatyków - z dużym magnetycznym przyciąganiem,
- b. wrażliwi na pola elekromagnetyczne,
- posiadają niższą temperaturę ciała,
- często zapadają na choroby przewlekle, najwięcej zatok, i gardła.
- posiadają inny układ żeber i znamiona, znaki z którymi już się rodzą,
- b. wrażliwi na dźwięk, światło, odór,
- mają problemy ze swoimi stawami - opuchnięte -obolałe,
- zwalczają sami najcięższe swoje choroby,
- uwikłani są w całe serie wypadków i okaleczeń. Emocjonalne,
- czują własną misję,
- mają wspaniałe wyczucie prawd kosmosu,
- b. często z powodu zachwiania równowagi hormonów w ich ciele, cierpią na depresję,
- wierzą głęboko, że nie pochodzą z tej planety i czują swoje rodzinne źródło,.
- od wczesnej młodości mają doświadczenia mistyczne, są bardziej religijni, wierzący w Boga.
- posiadają zdolności telepatii między sobą, przyciągają się nawet z dalekich odległości,
- telepatycznie komunikują się ze swoim wyższym źródłem i stamtąd czerpią telepatycznie mądrość,
- często przeżywają OBE,
- wierzą w cuda,
- ich zachowanie przez całe życie wygląda jak małego dziecka, wiecznie radośni i pełni humoru, zachowują się jak elfy, lubią kolorowe ubrania, kamienie szlachetne, kochają przyrodę, zwierzęta, a te lgną do nich,
- wierzą w reinkarnację,
- mają pamięć poprzednich wcieleń i żyć równoległych na tej Ziemi,
- posiadają zdolności uzdrawiające-wyższe wibracje ciała,
- zdolności przewidywania i  przepowiadania przyszłości,
- prorocze sny,
- widzą aurę.


Dzieci gwiazd - dusze z innych galaktyk, z dalekich gwiazd licznie przybyły w tych czasach na daleki ziemski plan- na Planetę Gaja. Wiele z nich pochodzi z wysokich gwiezdnych i anielskich Hierarchii. Przyszli na Ziemie voluntary. Żyją jak wszyscy normalni ludzie objęci amnezją i w tym czasie odłączeni od swoich rodzinnych źródeł.

Niosą pomoc, radość, miłość i pracują z dużym poświeceniem aby wypełnić własną misję. Nie ważne dla nich ich prywatne życie. Dzieci gwiazd, wspaniałe wyższe dusze niosące na Ziemię światło, miłość i wielkie miłosierdzie. Obudzą w sercach innych wyższe cele, podniosą do góry świadomość wielu. W nadchodzącej epoce będą naszymi nauczycielami i wniosą w ludzkie życie odmienne ideały.


Kolor czerwono - złoty symbolizuje spirytualne zjednoczenie.
Kolor złoty - głęboka wiara, mądrość, chwała, osiągnięcie najwyższych prawd, najwyższa kosmiczna miłość.
Kolor złoty powleczony rubinem - Boska mądrość, pokój, odrodzenie, te promienie wynoszą na wyższe poziomy Świadomości Chrystusa.
Kolor magenta - wysokie zdolności spirytualnego uzdrawiania przez modlitwę.
Pomarańczowy - mądrość, ambicja, kariera, stymuluje te energie.
Żółty - radość ,optymizm, odkrywa na  nowo życie.
Zielono-żółty - uzdrowiciel,
Oliwkowy - wrodzona mądrość,
Niebieski - uzdrowiciel, nadzieja, spokój, wyciszenie, komunikacja,
otwieranie się zdolności medialnych.
Turkusowy - przebudzenie.
Fiołkowy -przebudzenie, spirytualna wiedza dotycząca
egzystencji we wszechświecie.
Ciemny fiolet - honor, spirytualne prawdy.
Biały - wiara, czystość, perfekcja, oświecenie, szczęśliwość

Dzieci Rubinowego Promienia:


tak zwane, Dzieci Słońca -Dzieci pokoju. Przychodziły na Ziemię już nieraz w bardzo zamierzchłych czasach. Były na Ziemi Mu, w Lemurii, na Atlantydzie i w czasach nowożytnych. 

Są pomocnikami Chrystusa.
Trzymają w ręku potężne Światło - promienie rubinowe, fioletowe i złote. Niosą na Ziemię pokój, oświecenie i pomoc. Pomagają innym mniej doskonałym duszom zakotwiczyć się w Świadomości Chrystusa. Ta grupa Dzieci Gwiazd masowo jest otwierana właśnie teraz!

Jezus Chrystus:
"...wy moje dzieci pomożecie ocalić świat. Wysyłam wam Światło - Promienie rubinowe, fioletowe i złote. Otwórzcie nimi drzwi wszystkim biednym i bezdomnym...""



"Mądrość, jest naturalnym stanem świadomości… czyli czego może Cię nauczyć Tęczowe Dziecko?


Wierzymy, że kiedy przychodzimy na świat, podobni jesteśmy do pustego naczynia. Nie mamy wiedzy, doświadczenia, a więc i mądrości. Poniekąd jest to prawda, bo w kwestii zdolności do funkcjonowania w fizycznym świecie, czyli wypracowania mentalnych oraz emocjonalnych konstrukcji, zasad fizycznego współżycia, im starsi jesteśmy, tym mądrzejsi – bogatsi o wnioski, przeżycia, rozumienie. Tym czasem, w kwestii świadomości Źródła, z którego przychodzimy, i w którym faktycznie istniejemy jest odwrotnie! Dusza, która przeszła już długą drogę ewolucyjną, taka, która świadoma jest Źródła, może manifestować się w dziecku, którego umysł, z racji braku doświadczeń jest czysty. Może dać nam wgląd w proste, a zarazem transformujące doświadczenie istnienia w miłości oraz bezruchu Boga.

Nicole Miller, kilkuletnia dziewczynka dzieli się swoim spontanicznym doświadczeniem medytacyjnym. W czarujący sposób wyjaśnia naturę rzeczywistości Boga, która jest niezmąconym spokojem, istniejącym pomiędzy tym, co nazywamy dobrym i złym. W prostych słowach uczy, czym jest Ego człowieka i w którym momencie życia się pojawia. Wskazuje sposób, w który niepostrzeżenie budujemy je w sobie, kiedy oceniamy ludzi i szufladkujemy ich, głównie na podstawie nieuświadomionych emocji. Stwierdza, że posiadanie Ego, a raczej utożsamianie się z nim, jest w porządku, o ile pozwalamy innym być takimi, jakimi chcą być. Jeśli ktoś nam się nie podoba, po prostu nie musimy się z nim przyjaźnić, wystarczy nie tworzyć w sobie negatywnej potrzeby zmieniania innych.

Nicole jest żywym przykładem manifestacji prawdy, którą odnajdujemy we wszystkich starożytnych filozofiach oraz społecznościach duchowych, głoszących pogląd o jedności Stworzenia, o nieoceniającym, niedualnym, niespolaryzowanym, miłującym Źródle, z którego wszytko pochodzi, w którym istnieje, i którego każdy może doświadczyć, jeśli tylko zechce. Dziecko jest poza indoktrynacją, nie ma rozwiniętego umysłu, na który manipulacja działa, więc pomimo przyjęcia ciała wciąż jest ze Źródłem, jeszcze się od Niego nie odcięło, może doświadczać Go spontanicznie. Dorośli, którzy przeszli wielopoziomowe programowanie w materialnym paradygmacie, ideologią religijną, komunistyczną, kapitalistyczną, naukową, ekonomiczną, polityczną i wieloma innymi. Jeśli chcą Go doświadczyć, muszą przejść proces odkodowania, znany dotychczas, jako „ścieżka duchowa”, muszą świadomie przeanalizować swoje nawyki myślowe i reakcje emocjonalne, ale przede wszystkim usiąść w spokoju, zamknąć oczy i położyć dłonie na kolanach… :]"



Doreen Virtue w "Anielskiej Medycynie" pisze tak:
"Anioły kontynuowały: Poprzez narodziny Tęczowych Dzieci wnosimy do waszych domów tęczową energie, by stała się dla was bardziej dostępna. Wielu z was przeczuwało narodziny tych dzieci. One właśnie pojawiają się na ziemi. 
Anioły wyjaśniły, że Tęczowe Dzieci są bardzo wrażliwe, kochające, wybaczające i magiczne, tak jak kryształy. Rożnica jest taka, że Tęcze nigdy wcześniej nie były na Ziemi, więc nie maja swojej karmy. Dlatego wybierają spokojne i dobrze funkcjonujące rodziny. Nie potrzebują chaosu i wyzwań, by równoważyć karmę albo się rozwijać.
Z tego powodu Tęczowe Dzieci rodzą się starszym Kryształowym Dzieciom (pierwsze z nich pojawiły się na Ziemi w latach 80tych XX wieku) Gdy dorastają następne Kryształowe Dzieci staja się kochającymi spokój rodzicami, którzy będą mieli Tęczowe Dzieci.

Tęczowe Dzieci maja otwarte serca i kochają bez warunkowo. W przeciwieństwie, do kryształowych, które okazują zaangażowanie jedynie tym osobom, którym zaufają. Tęcze  są czule dla wszystkich. Lecza nas swoimi wielkimi czakrami serca i otaczają nas płaszczem energii w kolorach tęczy, których tak bardzo potrzebujemy. Są one dosłownie awatarami na ziemi."


niedziela, 10 marca 2013

Wkurzające zdarzenie w galerii,sen o lodach./Farrr

Dzisiaj pojechałam z mamą do Jastrzębia do tamtejszej galerii by owej galerii kupić mi nowe spodnie.Przy okazji kupiłyśmy mi bluzkę ponieważ było za drugą rzecz -50% rabatu.Więc jak już kupiłyśmy mi te ubrania,przypomniało nam się o urodzinach mojego kuzyna,które już były w poprzednim tygodniu.Nie wiedziałyśmy co mu kupić więc postanowiłyśmy kupić kartkę i kopertę i dać mu do tego jeszcze 50 zł.Kiedy kupiłyśmy kopertę poszłyśmy kupić kartkę urodzinową.Jak na złość były same z okazji ślubu,osiemnastki i chrzcin.Przeszukałyśmy carfura,tamtejsze księgarnie i empika wzdłuż i wrzesz.Niestety nic nie było.Kiedy w końcu trafiłyśmy na tą idealną zwykłą z życzeniami w środku,powiedzmy że ładną,postanowiłyśmy kupić sobie mleko czekoladowe.Poszłyśmy do carfura ponownie,niestety owego mleka nie było.Poszłyśmy jeszcze do kilku innych sklepów,lecz niestety tam również go nie było.Wkurzone pojechałyśmy do domu.Włożyłyśmy kartkę z pieniędzmi do koperty i już miałyśmy iść do mojego kuzyna,gdy przypomniało nam się o tym,że nie wiemy czy jest obecnie w domu.Mama dzwoniła do cioci by coś się dowiedzieć lecz ta nie odbierała.Tak samo jak kuzyn.Co robić.?Iść do domu i mieć to gdzieś.Tak chwilę temu dzwoniła moja ciocia pytając mamę co chciała.A teraz o moim dziwnym i śniącym mi się praktycznie rzecz biorąc każdej nocy.Więc tak zjawiam się w jakimś pokręconym miejscu gdzie jest pełno lodów.PO mojej lewej i prawej stronie są góry z lodów,ziemia z lodów,a przed mną płynie sobie rzecz również z lodów.Nie wiedzieć dlaczego obok mnie pojawia sie łyżka,którą zaczynam jeść owe lody.W pewnym momencie pojawiają się jakieś kulki lodowe z nogami,rękami i oczami oraz ustami.Zaczynam przed nimi uciekać i dokładnie nie wiem czy uciekłam ponieważ w tej owej sytuacji się budzę.Po tym śnie jak ktoś zaczyna mówić o lodach lub je widzę robi mi się niedobrze.A miałam też taką sytuację,że w pewnym momencie kiedy siedziałam w domu i tamtej nocy śnił mi się ten sen moja mama kupiła lody.Grzecznie podziękowałam i zaszyłam się w pokoju błagając Boga by ten sen się skończył tamtego dnia.Niestety do dzisiaj mi się on śni,ale w mniejszych ilościach.To będzie na tyle z mojej strony dzisiaj,dziękuję za przeczytanie tej notki.Może mieliście również jakieś ciekawe sytuacje podobne do mojej w galerii,albo jakiś zwariowany sen.Jak tak to napiszcie na mojego maila,ja zapewne odpisze,lub napisze na blogu o tym co sądzę o tej owej sytuacji,albo owym śnie.Cześć. ♥