niedziela, 13 stycznia 2013

21. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy / Sakhe.

Siema!!
Trochę czasu mnie tu nie było ;o.. a ile się interesujących rzeczy wydarzyło.. Zacznę od napisania o dzisiejszym dniu.
Tak więc, dzisiaj jak raczej większość z Was wie odbył się 21. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie umiałam w nocy zasnąć. Jak nie widzieliście to było niebo pomarańczowe.. Gdy ujrzałam to marchewkowe cudo, wyobraziłam sobie wierzbę z liśćmi akacji.. i siedzenie na tej zmutowanej wierzbie z Hitlerem przy takowym niebie *___*! Do godziny "coś po trzeciej rano" pisałam na fejsie (w telefonie) z Mendą Gimbusową (niedawno poznany, kolejny męczennik, ale ten - o dziwo - ma już nieźle zrytą banię, co nie zmienia faktu, że jest kwalifikowany do męczenników).. Próbowałam zasnąć - bezskutecznie, więc wyobrażałam sobie różne przeżycia, które tak właściwie jakby "same" wchodziły mi do głowy ;o.
Później jakoś mniej rano (bo jakby było bardziej rano to bardziej wcześnie według mojej logiki xD) poszłam się przebrać z piżamy, zjadłam śniadanie i wypiłam Czyste Zuuo (to pierwsze mi przypatatajajuje do łba gdy myślę jakim zuuem jest herbata).
Kilka minut przed ósmą rano, wyszłam z mieszkania, podążając w kierunku kościoła. Próbowałam jakoś obsłużyć telefon, lecz na marne, gdyż rękawiczki to Piekielne Zuuo i nie chciało mi się ich ściągać, biorąc pod uwagę bardziej moje lenistwo niż ilość minusowych stopni temperatury xDD...!
Poszłam z powrotem, aż ujrzałam Culę z Cazdą (dwie znajome z naszej przejebowej klasy), po czym wybyłam z nimi na halę.
Czekałyśmy troooochę......xd.
Wreszcie jak już przybyła Sheva i wgl kreatury, to jeszcze te trooochę poczekaliśmy.. Trzy istoty wysokie (wytłumaczę Wam niedługo podział istot, który obecnie wymyślam xD) wskoczyły na takie coś na czym się siedziało, to coś wyglądało jak ławka, podejrzewam, że to była ławka..
Po tych jakże interesujących przemówieniach na temat bezpieczeństwa, zasadach itp. popatatajaliśmy po mój identyfikator i serduszka (nie poszłam po nie szybciej, tzn. poszłam ale zostawiłam przez me niedopaczenie w bibliotece dnia, w którym to pisałyśmy post o nikczemnej pani bibliotekarce i ciemnościach kuchennych ;o), oraz jeszcze po resztę rzeczy, których mi się nie chce wymieniać xD ;P!
Patatajałam z Shevą i Bananem (dzisiaj poznaną znajomą) w okolicach Biedronka-McDonald's.
Jak poszłyśmy na halę znowu i ruszyłyśmy po chwili obok stawu w kierunek mostku, zauważyłyśmy jakąś istotę idącą kawałek przed nami.. Nie zwróciłybyśmy pewnie na niego uwagi gdyby nie to, że ciągle się do nas obracał.. Gadałyśmy coś od pedofili itp.. a głównie to Sheva się na niego darła od tych pedofili xDD.
Później idziemy.. idziemy.. kurde, gdzie myśmy szły.. noooo!! Przepraszam, ale pamięć mi szwankuje od czasu mego piątkowego ataku u psycholog.. i nie jestem teraz w stanie więcej napisać ;"((!.. Jak Shevie będzie się chciało to może napisze w poście ciąg dalszy..;o

pzdr. Sakhe.xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz