poniedziałek, 11 lutego 2013

"Obce" wspomnienia, wybrnięcie sprzed złowrogiego spojrzenia Chucka Norrisa, "ćpun", "spotkanie" Hitlera i moje "dzieło" na ręce Truskawy. / Sakhe.

Witam! Dziś mam niesamowity humor, z jakiego powodu? Otóż nie powiem tego wprost tylko zacznę opowiadać jakże interesujące przygody mej osoby, aby pograć Shevie na emocjach, bo wiem, że nie może się doczekać. Choć wie mniej więcej o czym mowa. A więc, poczynając od najwcześniejszych godzin:

Dzisiejszej nocy objawiły mi się wspomnienia... NIE MOJE (jestem tego pewna)! Nie mam pojęcia kogo to wspomnienia... Żeby jeszcze bardziej przedłużyć - opiszę je, a co tam! A więc...

Pierwsze wspomnienie: Dwójka dorosłych (kobieta i mężczyzna) patrzący w moją stronę (odbiegając na chwilkę od opisywania wspomnienia - Sheva właśnie spytała mnie, czy ci dorośli się macali -.-'). Uśmiechali się. Pojawiło się zbliżenie twarzy istoty męskiej. Miał niebieskie tęczówki, dość wyraźnie rzucające się w oczy. Podejrzewam, że chyba był na coś chory. Mogłabym stwierdzić, iż ma zespół down'a lub inną chorobę. Ponowny widok twarzy tych samych osób, nadal się uśmiechali. Mężczyzna zaczął "pukać" palcem we mnie, moje oko, lub szybę, która ewentualnie mogła znajdować się przede mną.

Drugie wspomnienie: Książka, widziana od strony lewego dolnego rogu, gdzie po przewróceniu kartki - dostrzec można ilustrację. Kilka przewrócono kartki, nie wolno, ale też nie zbyt szybko. Nie dostrzegłam ręki, która mogłaby to poczynić. Więc widzę kilka możliwości:
1. Strony przewracał wiatr.
2. Strony przewracałam ja - jako dziecko (dzieci czasami szybko przewracają kartki, to norma).
3. Strony przewracała osoba, która czytała mi tę książkę.

Tyle co do tych wspomnień. Sheva stwierdziła, że mogą należeć do mendy gimbusowej ;o.

Napisałabym to szybciej, gdyby Shevd dała mi wreszcie chwilkę "ciszy na morzu".

Zamiast polskiego było spotkanie z policjantami, obecna była także pedagog szkolna. Mówili nam o przestępstwach itp. Później chcieli jakiegoś ochotnika. Jedna osoba się zgłosiła, ale powiedzieli, że wolą dziewczynę, bo chłopaka mieli godzinę temu, a że ja miałam dość tej ciszy w klasie - zgłosiłam się. Takie dziwne coś musiałam wziąć do ust i naślinić (bez skojarzeń). Nie wykryli u mnie żadnych narkotyków. Jednak klasa dalej jest święcie przekonana, iż ćpam (co jest nieprawdą). Lama Niebios do mnie ciągle od ćpunów woła o.O...

Na angielskim pisałam po podręcznikach innych (bo mój wzięła Śmietana, gdyż własnego nie wzięła) "PIKA , PIKA!". Pokazałam na chwilę jednej z osób za mną moje dzieło na marginesie w zeszycie. Chuck Norris nagle wydobyła z siebie dźwięk:
 - A co Ty robisz, (moje imię)?
 - Przekazuję informacje.
 - Na temat czego?
 - Tematu.
 - Dobrze, więc podejdź do tablicy i wyjaśnij temat.
 - Dooobra. - oczywiście nie miałam pojęcia o co chodziło.
Podchodzę do tablicy, patrzę na narysowaną przez Chucka Norrisa poziomą kreskę i zaznaczony na niej punkt. Miałam w głowie tylko to, że coś się skończyło o 11:00.
 - Wyjaśnij teraz, co to Past (lub Present, czy jakoś tak, nie pamiętam) Continuous. - orzekła nauczycielka.
Nad tym punktem, który poprzednio zaznaczyła, napisałam "1:00", zrobiłam dziesięć kresek za tym. Nad ostatnią napisałam "11:00", a poprzedzając to, nad przedostatnią zamieściłam "10:00". Norris przemówiła:
 - I co to ten Continuous?
 - To, co przed jedenastą.
Stwierdziła, iż dobrze wytłumaczyła, mam dopisać tylko jeszcze dziewiątą godzinę i mogę iść z powrotem do ławki. Tak też zrobiłam. Prorocy (tak mówimy z Shevą na dwie istoty uważające mnie za swego mentora) uznały, że jestem genialna. A później się dziwicie czemu mam często takie wygórowane ego...

W-f, czyli to, co zazwyczaj najciekawsze. I tak też było! Przechodzimy do mojej ulubionej części tego postu ^^. A więc, teraz już nie przedłużam. Nie ćwiczyłam (Śmietana również), albowiem zapomniałyśmy strojów. Do teraz dziękuję sobie, że nie ćwiczyłam, tylko siedziałam na balkonie wewnętrznym sali... Taka mniej więcej była moja prowadzona w myślach z właściwie chyba tylko samą sobą rozmowa: Czemu tam za oknem jest tak pusto? Mógłby Hitler akurat sobie przechodzić... No weź, co Ci szkodzi? Przyyyyłaaaź! Chociaż ułamkiem sekundy Cię chce zobaczyć! *kilkanaście minut później* Eeeeej, co to tam idzie..? Ty...? Ta czapka... I ta kurtka...Nawet bez tego bym poznała... Hitleeeeer!!!!!!!!! Odwróć się! Szybko! Albo wolno, ale odwróć! Dlaczego ja tu jestem, zamiast tam być?! Dlaczeegoooo?! No proszę, odwróć się! Do kogo Ty podchodzisz..? Czekaj, czekaj... Ketchup mówiła, że przypominam jej pewną osobę, która ma taką skarpetę na głowę jak ja tylko szarą... Szafoj! No dobra, odwróć się już wreszcie! Proooooooszę! Nie! Gdzie Ty idziesz?! Nie znikaj z pola widzenia! Albo odwróć się chociaż! No na chwilkę, co Ci szkodzi?! Nieeeeeeeee! No i nie ma Cię! Poszedłeś! I się nie odwróciłeś! Jak mogłeś?! No tak, mogłeś... Dlaczego?! Dlaczego nie mogło być inaczej?! No niby mogło... 
Potraficie sobie wyobrazić moje szczęście? Do tej pory nie mogę się ogarnąć, chociaż nie zobaczyłam nawet jego twarzy, a co dopiero tych oczu, których nie pamiętam koloru, ale to chyba był brązowy zmieszany z iskrami czerwieni...

Co się działo na technice? Otóż malowałam Truskawie po ręce, oczywiście istoty stwierdziły, że to zapewne dlatego, iż dziś nie ma matmy, więc muszę powyżywać się na czymś innym. Lama Niebios, Menda Jerozolimska, oraz osobnik przebywający z nimi, zaczęli się zachowywać jak typowe "słitaśne gimbusiary", po czym znów gadali do mnie od ćpunów -.-'.

Pragnę także ująć, że na chemii dojrzałam podejrzany znak na ścianie. Przerysowałam go ;o. Oczywiście ten "znak" może nie być istotny, aczkolwiek pragnę Wam to pokazać:



A to me "dzieło" na ręce Truskawy:



Coś "trochę" za dużo chyba tych cudzysłowów w tytule postu, czyż nie? xD...

1 komentarz: