czwartek, 14 marca 2013

Aktualizacja wojny o to, co kocham ♥ / Sakhe.

Ahoj, gwiezdni marynarze! Właśnie skończyłam czytać posta Shevy. Hmm, mnie zastanawiało dlaczegóż pisała do mnie sms-a czemu mnie nie ma, skoro jej nie było xD. Czemu mnie "nie było"? Otóż wstałam z łóżka za piętnaście ósma i zdążyłabym, bo wyrobiłam się na ponad za pięć ósmą, ale stałam przez jakiś czas zastanawiając się czy zdążę zjeść śniadanie, po czym powlekłam się do kuchni, zjadłam kawałek chleba i wyruszyłam na lekcje.

Dzisiaj dzień był dość interesujący. 
Ze śpiewania hymnu szkoły dostałam 4+, co należało raczej do niskich ocen jakby patrzeć na oceny pozostałych uczniów, ale i tak byłam uradowana, że mam chociaż te 4+ ;).

Na fizyce Lama Niebios dał mi dwa kapsle, a trzeciego zwinęła Truskawa (o dziwo nie chciało mi się toczyć wojny o tego kapsla, jak z Gejuh'em).

Podczas matmy i większości lekcji tupałam o podłogę i śpiewałam "tup tup tup tup tup tup" w rytm różnych piosenek wchodzących mi akurat na myśl, albowiem pierw było mi zimno, a później robiłam to ze znudzenia oraz świadomości, iż pełno ludzi to wnerwia (z wyjątkiem Rdzawego Proroka, ona chichotała ;D).
Otrzymaliśmy oceny z kartkówki. Miałam nadzieję na 3 lub 4, ale gdy dała mi kartkę do ręki - zobaczyłam 1 ;(, na co wydarłam się: "Co za chamstwo w państwie!".
Groza postanowiła sprawdzić zadania domowe. Będąc obok ławki, przy której siedziałam, zaczęła ze mną dyskusję:
Groza: Czy to jest nowy zeszyt?
Ja: Nie.
Groza: Nie ma zadania!
Ja: Jak nie ma? Tu sobie jest *wskazałam długopisem odrobione POPRAWNIE zadanie domowe*.
Groza: Nie wymieniłaś zeszytu, więc ci tego nie zaliczam! Dostajesz jedynkę. *idzie do ławki za mną i Truskawą*
Ja: To nie. *olśnienie, odwracam się błyskawicznie, co zatrzymuje dech Truskawie* Za co pałę?!
Groza: Za brak zeszytu.
Ja: Przecież to jest zeszyt! *wskazuję z ironią obiema rękoma na mój zeszyt, a Komar zaczął się śmiać w najlepsze z mego nieszczęścia -.-*
Groza: *podchodzi do ławki, przy której siedzę* Ponownie wzywam twoich rodziców (już kiedyś ich wzywała, ale nie przyszli).
Ja: Obu?
Groza: Nie koniecznie, może jeden. Mają się stawić jak najszybciej. Najlepiej jutro.
Pisząc ostatnie zdania dopadło mnie wrażenie, jakbym miała dwóch ojców ;o. Mówiła jeszcze, że dużo razy gadała o tym zeszycie z wychowawczynią. Hmm, więc mówiła o zeszycie, którego "nie ma"? Ciekawe jak na wiadomość o wezwaniu zareaguje Świetlny Mędrzec, gdyż wątpię, aby szef pozwolił jej się zwolnić z pracy. A ojciec? W sumie może by Grozie coś nagadał, ale do tego też mam wątpliwości. Szczerze jest mi obojętne czy którykolwiek z rodziców do niej pójdzie, czy nie.

Na przerwie siedziałyśmy w kilka osób na schodach. Truskawa z Gejuh'em postanowiły gdzieś iść. Flamastet przysiadła się bliżej mnie, a Rdzawy oraz Ciemny Prorok stały przed nami.
Flamastet: Co ona ci na matmie mówiła? Że rodziców wzywa?
Ja: No, i że nie mam zeszytu, choć go mam i nie mam zadania domowego, choć je mam.
Flamastet: I za to ci jedynkę dała?!
Ja: Właśnie tak... 
Flamastet: A co ty jej takiego zrobiłaś?
Ja: Rysuję sobie po marginesach -.-'...
Flamastet: Uczepiła się ciebie.
Ja: Pewnie się nie miała czego czepiać, to pluje o cokolwiek.
Flamastet: No, dokładnie.

W czasie geografii Waćpan, Który Oddycha szczuł mnie kapslami, za co zjechałam go od chamów, skwaszeńców, obłud narodu itp. W ogóle odnoszę wrażenie, iż ostatnio kilka osób z klasy jak ma kapsle specjalnie macha mi nimi przed oczami. Czy oni chcą, aby ich pogryzła jak Gejuh'a, która do dziś ma ślady od mych zębów (wyciskała sobie dzisiaj na muzyce z tych śladów krew)?
Podczas tej lekcji śpiewałam różne piosenki, aż zabrałam się za spisywanie swojej na końcowych kartkach zeszytu. Gdy Mędrzec Teksasu zwróciła mi uwagę, bym odłożyła długopis, odrzekłam "Chwila..." i dopisałam jeszcze jedno "tup". Czcigodna nauczycielka zamarudziła na moje zachowanie, po czym powiedziała "Masz szczęście, że się chociaż uśmiechnęłaś!". Dobrze, że jak nie mamy lekcji z Chuck'iem Norris'em, to chociaż taki Mędrzec Teksasu jest xD.

Religia przeminęła nadawaniem o nowym papieżu. Nauczycielka przyniosła gazetę, z jednej strony było o papieżu (trzymała to w swoją stronę przez chwilę), a z drugiej wzmianka o Justynie Kowalczyk.
Komar: Da mi pani przeczytać tą gazetę?
Katechetka: Nie, bo ty chcesz przeczytać o Justynie.


Przed chwilą odbyłam rozmowę ze Świetlnym Mędrcem. Stwierdziła, żebym wzięła numer do tej nauczycielki, bo nie może wyrwać się z pracy. 

Tak na marginesie: jutro mam urodziny i akurat wtedy dowiemy się o ocenach za sprawdzian z religii. Co to będzie, co to będzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz