sobota, 16 marca 2013

Sprzeczanie się z Kiwi, mam osiem lat!, wizje o: raku i rybie, skorpiono-ważko-kłodzie, lew myszą? / Sakhe.

Witam, witam ;). Nadrabiając trochę z wczoraj:

- podczas polskiego:
Kiwi: *blablabla*... (moje imię)!
Ja: Co?
Kiwi: PROSZĘ...
Ja: Dziękuję!
Kiwi: PROSZĘ, a nie CO!
Ja: Ależ nie ma za CO!
Kiwi: Chcesz przyjść do odpowiedzi?
Ja: Nie chcę, ale mogę.
Kiwi: Więc przyjdziesz do odpowiedzi? TUTAJ. *pokazuje na podłogę*
Ja: Mogę.
Kiwi: A umiesz?
Ja: Ależ CO?
Kiwi: Z trzech ostatnich lekcji?
Ja: Nie umiem.
Kiwi: Nadal chcesz przyjść do odpowiedzi?
Ja: Nie chcę, ale MOGĘ.
Kiwi: *z kpiną i przewagą* No to przyjdź tu.
Ja: Okej. *wstaję, przeciskam się między krzesłem Shevy a ławką za nami, idę przed pierwszą ławkę, staję obok Kiwi*
Kiwi: No i co?
Ja: No co?
Kiwi: Odpowiadasz z trzech ostatnich lekcji (skoro ostatnich, to czy to już koniec?)?
Ja: Mogę.
Kiwi: Czyli umiesz?
Ja: Nie.
Kiwi: Ech, idź już do ławki.
Ja: *idę jak... lama ze zdobyczą w postaci kisielu po przecenie z Biedronki!*

- po chwili, nadal lekcja polskiego:
Sheva i Ja: *coś gadamy, nagle wspominając o urodzinach*
Truskawa: Masz urodziny? Najlepszego!
Ja: PIEPRZ SIĘ!
Truskawa: *oburzona mina*
Sheva: *śmiech*

- w domu gdy przyszła niemieckirusek:
rn (skrót od tyłu, gdyż tak zostało utwierdzone): Ile masz lat?
Ja: Eeee.. A co?
rn: Nie pamiętam... Wiem, że coś parzystego...
Ja: To jebnij osiem świeczek xD.
rn: Już masz osiem lat?
Ja: No, jak ten czas szybko patataja...


- gdy mama wróciła z pracy:
Mama: Czekaj, złożę ci za chwilę życzenia... *mija około 15-20 minut* Życzę ci... żebyś się bardziej przykładała do nauki, żebyś miała lepsze oceny, żebyś się nie sprzeczała z nauczycielami, żebyś przestała rysować po marginesach, żebyś mniej siedziała na internecie!
Ja: Dziękuję, żeby zapeszyć... *przytulamy się*


W nocy same z siebie "przesunęły" mi się żebra, nie mam pojęcia dlaczego ._. Najbardziej sensowne wytłumaczenie jakie przyszło mi do głowy to teoria, iż chciały się przelecieć (najbardziej sensowne, bo jedyne).

Zaniepokoiła mnie jedna z niedawnych wizji - rak pożerający rybę. Dlaczego niepokojące? Jestem z pod znaku ryb (o czym było wspomniane w poście związanych ze znakami zodiaków), a Menda Gimbusowa to zodiakalny rak...

Jak już wspomniałam jedną wizję, dopiszę jeszcze o dwóch.
Widziałam skorpiona. Szedł dumnymi krokami. Zmienił się w ważkę. Leciał trzepocząc chaotycznie skrzydłami. Udawał, że jest opanowany. Zmienił się w kłodę. Do połowy zanurzony w wodzie płynął, nie umiejąc wybrać kierunku. Słońce odbijało swe promienie o tafle strumienia. Czyż to los Satela?
Kolejna wizja przedstawiała lwa, zmieniającego się w mysz. Pomyślałam, iż może chodzić o Hitlera lub Komara. Być może staną się jakimiś cichymi myszkami? Sheva twierdzi, że mowa o Satelu, bo "grzywa mu powiewa jak u lwa".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz