piątek, 1 marca 2013

Myszy a wzrok... / Sakhe.

Witam istoty, i nie istoty, i co tam jeszcze!
Nawiązując do dzisiejszego postu Shevy: oprócz tej wioski smerfów, to podpisałam się "Biały Ninja" xD.

"Wyleczyć wzrok dzięki przebywaniu w ciemności? To nie żart, tylko naukowy fakt.


(fot. Frank May/PAP/DPA)

Sposobem na skuteczną walkę z chorobami wzroku, nie muszą być zabiegi chirurgiczne ani leki. Czasem wystarczy prosty trick, polegający na wyłączeniu światła.

Tak przynajmniej wynika z eksperymentu przeprowadzonego przez kanadyjskich naukowców z Dalhousie University, opisanego na łamach najnowszego numeru pisma Current Biology.

Badacze na dziesięć dni zamknęli młode koty z tzw. amblyopią – niedomaganiem jednego oka, w zaciemnionym pomieszczeniu. Po tym czasie zwierzęta niemal całkowicie odzyskały wzrok.

Autorzy badań wierzą, że przebywanie w ciemności sprawia, iż pewna część systemu wzrokowego wraca do wcześniejszej fazy rozwoju, fazy większej elastyczności. Pozwala to niejako uczyć się widzenia na nowo. Zdaniem badaczy podobny efekt będzie można uzyskać u ludzi.

Do tej pory nieprawidłowi rozwój widzenia w jednym oku, czyli właśnie amblyopia leczone były przy użyciu leków. Przebywanie w ciemności może się okazać znacznie skuteczniejszą metodą.

Amblyopia zwana też syndromem leniwego oka występuje u około 4 procent dzieci. Może być efektem zeza lub sytuacji, w której na wczesnym etapie rozwoju układu wzrokowego jedno oko widzi mniej niż drugie. Nieleczona amblyopia może prowadzić do utraty wzroku.

Kanadyjscy badacze przestrzegają jednak, by terapii ciemnością nie stosować samemu. Wciąż nieznany jest bowiem optymalny czas w jakim należy przebywać w pomieszczeniu bez światła, by terapia przyniosła skutek, a jedocześnie by uszkodzeniu nie uległo zdrowe oko." 



"Najpierw szczur, potem człowiek. Naukowcy zapewnią nam kolejny zmysł?

Szczur (fot. Mike Lane/PAP/Photoshot)

Wzrok, słuch, smak, węch, dotyk. Już niedługo lista naszych zmysłów może się wydłużyć. Pierwszy krok w tym kierunku zrobili naukowcy z Duke University, którzy sprawili, że dzięki specjalnemu implantom szczury mogą dostrzegać światło podczerwone, niewidzialne dla człowieka i innych ssaków.

Szczegóły tego eksperymentu opisuje najnowszy numer pisma „Nature Communications”.

To pierwszy przypadek kiedy do organizmu dorosłego ssaka udało się wszczepić protezę zupełnie nowego zmysłu, choć z wykorzystaniem obszaru mózgu odpowiadającego za dotyk. Właśnie do niego wszczepiono elektrody połączone z detektorem podczerwieni.

Początkowo szczury odczuwały pojawienie się światła podczerwonego jak dotyk, jednak po miesiącu nauczyły się odróżniać ten rodzaj promieniowania elektromagnetycznego i wręcz szukały jego źródła w charakterystyczny sposób przechylając głowy.

Jak wykazali naukowcy, zabieg ten nie upośledził w żadnym stopniu zmysłu dotyku.

- Szczury tylko wyczuwały obecność światła podczerwonego, jednak nie ma powodu, dla którego przy zastosowaniu nieco bardziej skomplikowanej aparatury nie miałyby widzieć w podczerwieni - twierdzi Miguel Nicoelis z Duke University, autor badań.

- W przyszłości nie tylko gryzonie mogłyby korzystać ze sztucznych zmysłów, ale też inne ssaki w tym ludzie - dodaje Nicoelis. Nie bylibyśmy przy tym ograniczeni tylko do podczerwieni. Moglibyśmy wyczuwać np. fale radiowe, pole magnetyczne czy ultradźwięki." 



"Wyrwani z ciemności.

Fot.: Ivanova Inga/shutterstock.com

Naukowcy przywrócili wzrok myszom z uszkodzoną siatkówką. W ten sam sposób zamierzają leczyć ludzi.

Myszy były na pewno ślepe, bo długo szukały wyjścia z jasno oświetlonej pułapki. A wiadomo, że myszy światła nie znoszą i szybko uciekają w ciemne zakamarki. Takie właśnie zwierzątka wykorzystał prof. Robert MacLaren z University of Oxford w niezwykłym eksperymencie. Wszczepił im w oczy specjalne komórki macierzyste, z których rozwijają się komórki światłoczułe. I czekał z nadzieją, że jego koncepcja przywracania zdolności widzenia się sprawdzi.

Nie mylił się. Wystarczyły dwa tygodnie, by komórki macierzyste przekształciły się w światłoczułe i zaczęły przesyłać sygnały świetlne do kory wzrokowej w mózgu. Dzięki temu gryzonie zaczęły widzieć i z jaskrawo oświetlonej pułapki wydostawały się równie szybko jak zdrowe zwierzęta.



Terapia nie przywróciła jednak chorym myszom pełni wzroku. Po zabiegu potrafią odróżnić światło i ciemność oraz dostrzec zarysy przedmiotów. A to dlatego, że tylko część siatkówki uległa regeneracji. Dla niewidzących zwierząt to jednak ogromna różnica – widzą na tyle dużo, że całkiem nieźle radzą sobie w otaczającym świecie.

Dzięki temu eksperymentowi naukowcy wiedzą, jak wykorzystać komórki macierzyste w naprawianiu uszkodzonej siatkówki, czyli warstwy znajdującej się w głębi oka. Na razie co prawda jedynie u myszy. Ale skoro udało się u zwierząt, to nic nie stoi na przeszkodzie, by metoda ta sprawdziła się również u ludzi.

Tym bardziej że naukowcy już potrafią przywrócić wzrok ludziom z uszkodzoną rogówką, czyli zewnętrzną warstwą oka. Coraz bliżej są też stworzenia bionicznego oka dobrej jakości.

„W naszym eksperymencie pokazaliśmy, że wszczepione komórki przeżyły, stały się czułe na sygnały świetlne i połączyły z pozostałymi częściami siatkówki. To wszystko pozwoliło przywrócić myszom wzrok” – komentują wyniki swojego doświadczenia eksperci z University of Oxford.

Eksperyment jest tym cenniejszy, że amerykańscy specjaliści naprawili najbardziej skomplikowaną część siatkówki, tzn. warstwę światłoczułą, która składa się z dwóch typów komórek – pręcików i czopków. To od ich kondycji zależy zdolność widzenia. Pręciki pozwalają widzieć czarno-białe obrazy w przyćmionym świetle, a czopki umożliwiają rozpoznawanie barw i zapewniają ostrość widzenia w jasnym świetle.

– Regeneracja siatkówki może otworzyć nowe perspektywy w leczeniu tych chorób oka, które prowadzą do ślepoty – komentuje doświadczenie amerykańskich uczonych doc. Jacek Szaflik ze Szpitala Okulistycznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ale od razu dodaje: – Jednak droga do zastosowania tej terapii u ludzi jest jeszcze bardzo długa. 

Pierwsze koncepcje wykorzystania komórek macierzystych w leczeniu niektórych uszkodzeń oka pojawiły się przecież już w latach 80. Dopiero po kilkunastu latach naukowcy nauczyli się namnażać te komórki. Tyle czasu zajęło stworzenie właściwych warunków ich pobrania czy dobranie odpowiednich pożywek i odczynników niezbędnych do ich hodowli. Nadal nie zawsze wszystko się udaje. Naukowcy wciąż natrafiają na kolejne trudności – komórki nie namnażają się jak powinny lub z nieznanych powodów przeszczep się nie przyjmuje.


Naprawiona rogówka 

Mimo tych problemów naukowcy już mają na koncie spory sukces – potrafią naprawić uszkodzoną rogówkę, której choroby również mogą prowadzić do ślepoty. Wykorzystują do tego rąbkowe komórki macierzyste, odtwarzające nabłonek rogówki, czyli jego powierzchniową warstwę. – Tkankę zawierającą komórki macierzyste pobieramy od dawcy nieżyjącego lub z drugiego oka pacjenta. A potem wszczepiamy ją do chorego oka – mówi doc. Jacek Szaflik. – U niektórych chorych nabłonek rogówki potrafi się tak zregenerować, że niczym nie różni się od zdrowego. Potem potrzebna jest co prawda jeszcze jedna operacja, ale pacjent ma szansę odzyskać wzrok. Może samodzielnie funkcjonować, czytać gazetę, prowadzić tryb życia jak przed chorobą.

Metoda jest stosunkowo prosta, choć niepozbawiona wad. Gdy komórki pobierane są od dawcy, pacjent musi przyjmować leki immunosupresyjne – takie same, jakie dostają chorzy po transplantacji narządów, np. nerek. Dzięki tym specyfikom nie dochodzi do odrzutu przeszczepionej tkanki. – Bez wątpienia lepszym rozwiązaniem jest pobranie komórek z drugiego oka pacjenta, ale tu natrafiamy na istotne ograniczenie – nie możemy pobrać ich zbyt wiele, bo moglibyśmy uszkodzić zdrowe oko – mówi doc. Szaflik.

Dlatego naukowcy zaproponowali nowe rozwiązanie. Komórki macierzyste podobne do komórek macierzystych rogówki znaleźli w błonie śluzowej jamy ustnej. – Z tego miejsca można pobrać wystarczającą ich ilość, a potem namnożyć w laboratorium. Przygotowany zestaw komórek zostaje następnie przyszyty na powierzchni oka. Z czasem ulega on unaczynieniu, czyli zostaje opleciony siecią naczyń krwionośnych oka, i zaczyna zachowywać się jak zdrowy rąbek rogówki, produkując komórki nabłonka – tłumaczy doc. Szaflik.

Ta terapia nie jest dostępna w Polsce, ale warszawscy lekarze mają nadzieję, że jeszcze w tym roku rozpoczną badania kliniczne z udziałem pierwszych pacjentów. – Z doświadczeń lekarzy z różnych klinik na świecie wiemy, że jest to metoda skuteczna i bezpieczna. Daje szansę na przywrócenie wzroku pacjentom, u których doszło do uszkodzenia rogówki – mechanicznego, w wyniku poparzenia chemicznego lub termicznego albo w następstwie choroby – dodaje doc. Szaflik.

Także w tym roku docent Szaflik ma nadzieję rozpocząć badania na zwierzętach, u których naprawy wymaga inna warstwa rogówki – śródbłonek, który znajduje się wewnątrz oka. – Zamierzamy izolować komórki śródbłonka i wstrzykiwać je bezpośrednio do oka, a nie wszczepiać podczas dość skomplikowanej operacji, jaką przeprowadza się dziś – mówi doc. Szaflik.


Badania z Noblem w tle 

Skoro lekarze potrafią już naprawiać warstwę budującą powierzchnię oka, która jest łatwo dostępna i ma mało skomplikowaną budowę, nic dziwnego, że uczeni z University of Oxford podjęli się kolejnego wyzwania – chcą przywracać wzrok ludziom z uszkodzoną siatkówką. Zanim jednak przejdą od doświadczeń na myszach do badań na ludziach, czeka ich sporo pracy.

Najpierw zamierzają wykorzystać indukowane pluripotencjalne komórki macierzyste (iPS) pobrane od chorego zwierzęcia. To dojrzałe komórki organizmu, które w laboratorium naukowcy cofną w rozwoju do etapu komórek macierzystych, a potem przekształcą w dowolne komórki organizmu. Nazwano je pluripotencjalnymi, bo mają niemal nieograniczone możliwości tworzenia tkanek.

To właśnie za prace nad nimi dwaj uczeni, Brytyjczyk John Gurdon z instytutu biologii molekularnej w Cambridge i Japończyk Shinya Yamanaka z uniwersytetu w Kioto, otrzymali w ubiegłym roku Nagrodę Nobla z medycyny. Komórki pluripotencjalne są o tyle cenne, że organizm ich nie odrzuci. Powstają bowiem z komórek pobranych od tego samego zwierzęcia (lub osoby), któremu potem się je wszczepia.

Jeśli powiedzie się kolejny etap prac ze zwierzętami, prof. Robert MacLaren przejdzie do badań z udziałem pacjentów. Najpierw będzie jednak musiał ustalić, skąd najlepiej pobierać komórki do stosowania w tego typu terapii. Może znajdzie je w skórze, a może we krwi. Potem namnoży je w laboratorium i przekształci tak, by podane do oka rozwinęły się w komórki siatkówki. Ma nadzieję, że podobnie jak u myszy przywróci wzrok także ludziom, u których doszło do uszkodzenia tej części oka.

NUads. Nowy system Microsoftu ma uratować reklamę telewizyjną.


Bioniczne oko 

Dobre wieści dla osób z poważnymi chorobami oczu napływają również z laboratoriów technologicznych. Już kilkanaście firm stworzyło bioniczne oko. Jedno z nich, skonstruowane na uniwersytecie w Tybindze, dostał w 2008 r. Fin Miikka Terho. Mężczyzna stracił wzrok po czterdziestce w wyniku zwyrodnienia barwnikowego siatkówki, które niszczy stopniowo światłoczułe komórki wyściełające tylną ścianę oka.

Wszczepiono mu do oka niewielki czip o powierzchni 3,1 x 3,1 mm, który przejął zadania zniszczonych fotoreceptorów siatkówki. Implant składa się z 1500 kwadratowych pól ułożonych w siatkę, a każde pole zawiera fotodiodę, wzmacniacz i elektrodę. Światło padające na fotodiodę wytwarza słaby prąd elektryczny, który jest wzmacniany i kierowany do elektrody. W niej wytwarzany jest sygnał, który następnie dociera przez nerw wzrokowy do mózgu. Tam tworzy się obraz otaczającego świata.

Czip przywrócił Finowi wzrok, ale w dość ograniczonym zakresie – mężczyzna widzi jedynie obszar wielkości kartki formatu A4 trzymanej na odległość wyciągniętej ręki. Może jednak rozpoznawać kształty, sylwetki ludzi i kontury obiektów, ale nie rozróżnia kolorów. Mimo tych ograniczeń bez większych kłopotów orientuje się w otoczeniu.

Nowsze wersje bionicznego oka pozwalają uzyskać nieco większy obszar widzenia, ale nadal powstały obraz zdecydowanie różni się od tego, jaki tworzy zdrowe oko. – Nie udało się bowiem stworzyć na razie idealnego układu kamery i urządzeń przetwarzających fale świetlne na elektryczny impuls nerwowy.

Dlatego pacjenci ci rozróżniają jedynie kształty i widzą, czy jest jasno, czy ciemno. To dla nich niezwykle ważne, bo dzięki temu mogą być bardziej samodzielni, ale nie zawsze wszystko działa jak powinno. Metody tej nie można więc na razie szeroko stosować w praktyce medycznej – mówi doc. Szaflik. – Minie jeszcze wiele lat, zanim bioniczne oko stanie się powszechnie dostępne."

ŹRÓDŁO: http://nauka.newsweek.pl/wyrwani-z-ciemnosci,100607,1,1.html - to jest link do pierwszej strony, razem jest cztery, ale można je przecież wybrać z numerków poniżej tekstu.


"Misje kosmiczne mogą szkodzić na wzrok.


Czy tak będzie wyglądał podbój Marsa?
 Rys. D Mitriy. Lic. CC-BY-SA 3.0

U astronautów przebywających na orbicie wykryto zaburzenia wskazujące na wzrost ciśnienia wewnątrzczaszkowego, co może przełożyć się na poważne choroby oczu.

Wynik badań zespołu naukowców z Medical School na University of Texas ukazały się w ostatnim numerze prestiżowego "Journal Of Radiology". Uczeni pod kierownictwem prof. Larry'ego Kramera przeprowadzili badanie wykonane techniką rezonansu magnetycznego (MRI) na 27 astronautach. W grupie dziewięciu z nich badacze odkryli ślady obecności płynu mózgowo-rdzeniowego wokół nerwu optycznego, u sześciu spłaszczenie tylnej części gałki ocznej, zaś u czterech uwypuklenie nerwu optycznego oraz u trzech zmiany w przysadce mózgowej i ich połączeniach. Objawy te wskazują na nadciśnienie węwnątrzczaszkowe, którego ubocznym skutkiem jest wyraźne pogorszenie widzenia.

Stan zdrowia astronautów przebywających w przestrzeni kosmicznej jest starannie sprawdzany, choćby dlatego iż długotrwały pobyt w warunkach nieważkości powoduje zmniejszenie gęstości kości i ubytki masy mięśniowej. Innym zagrożeniem jest promieniowanie pochodzące ze Słońca. Częściowo z tych powodów czas pobytu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ograniczony jest do maksymalnie 6 miesięcy. Problemy jednak sprawi dalsza eksploracja kosmosu: w załogowej misji na Marsa czas podróży w jedną stronę wyniesie około roku, a astronauci mogą pozostać na powierzchni planety 3 do 6 miesięcy.

NASA potwierdziła BBC iż jej personel medyczny zapoznał się z ostatnimi doniesieniami, ale zaobserwowana przez naukowców skala zaburzeń „nie powoduje zbyt wielkich obaw”. Jak powiedział William Tarver, kierujący kliniką medycyny lotniczej w należącym do NASA Johnson Space Center, choć wyniki są „podejrzane” to nie wskazują do końca na nadciśnienie wewnątrzczaszkowe. Dodał iż agencja rozpocznie „pełny program badań w tym zakresie, aby poznać mechanizm i jego implikacje”."




Nie ważne w jakich celach to robią i jak się wytłumaczą - ZAWSZĘ będę przeciwna testowaniu tego wszystkiego na zwierzętach, zwłaszcza myszach, przypominających mi o Białym Ninja [*], który był chomikiem, ale... hmm.... przypominającym bardziej myszkę niż chomika... 
Dlaczego zdarza się, iż ludzie twierdzą, że to obrzydliwe stosować coś testowanego na zwierzętach? Według mnie to powinno działać na odwrót, niczym Chuck Norris! Ludzie to przecież także zwierzęta, niech na sobie to testują jak są tacy mądrzy -.-'... Tak, wiem, pewnie dużo osób pomyśli "No są tacy mądrzy, bo robią to na myszach, szczurach i innych zwierzętach (przecież nie tylko na szczurowatych testują te wszystkie rzeczy, na których pełno ludzi i tak nie ma pieniędzy), a sami umywają rączki i zbierają pochwały".


Lubicie gdy zamieszczane tu są takie "ciekawostki" itp? Może macie jakieś pytania, życzenia co do postów? 
Jakiś czas temu pytałam i ponowię to - czy wzięlibyście udział w konkursie, jeżeliby odbył się na tymże blogu? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz